wtorek, 28 listopada 2017

Rangersi i kawalerzyści




Rangersi podczas walk w Afganistanie w 2012 r.



  Irak, Afganistan, Syria, Kosowo, Somalia, Panama, Grenada - prawie wszędzie, gdzie interweniuje amerykańska armia pojawiają się komandosi z 75 Regimentu Rangersów. Pułk ten został stworzony w 1984 i liczy obecnie ok. 3500 żołnierzy. Historia rangersów jest jednak dużo dłuższa. Wywodzą się z oddziałów formowanych już w XVII wieku do walk z Indianami. Jednostki rangersów złozone z kolonistów walczyły w kolejnych wojnach z Indianami i Francuzami. Była to lekka piechota złożona z "kresowych Amerykanów", często zawodowych myśliwych. Byli specjalistami od zwiadu, rajdów na tyły wroga i zasadzek. Tej sztuki nauczyli się od Indian - czasem sojuszników czasem wrogów. Uzbrojeni w noże, tomahawki (toporki) i gwintowane karabiny. W XVIII i na początku XIX wieku broń gwintowana była mniej szybkostrzelna od gładkolufowej. Jednak była celniejsza. Nadawała się więc raczej do ognia wyborowego niż salw. Preferowali ją więc różni "partyzanci" np. Górale z Północnego Kaukazu walczący z Rosjanami. Rangersi poruszali się przeważnie pieszo, czasem konno lub czółnami. Umieli przetrwać w puszczy, na bagnach i na prerii. 

     Rangersami nazywano partyzantów walczący z Brytyjczykami podczas wojny o niepodległość USA. Później żołnierze tak nazywani walczyli w wojnach z Indianami  i w wojnie amerykańsko-brytyjskiej  w 1812 r. W czasie wojny secesyjnej konne formacje rengerskie tworzyła zarówno Unia jak i Konfederacja. Formacja powróciła w czasie II wojny światowej. Amerykanie wyszkoleni przez brytyjskich komandosów ruszyli w bój. Walczyli w Afryce Północnej, na Sycylii, we Włoszech, Normandii i dalej, aż po Niemcy. Wzięli także udział w walkach z Japończykami w Birmie, na Filipinach i Nowej Gwinei.  Pojawili się znów w czasie wojen w Korei i Wietnamie. Po wojnie  wietnamskiej rangersów rozformowano. Jednak amerykańscy wojskowi doszli do wniosku, że taki oddział będzie przydatny. Tak więc w 1984 powstał 75 Regiment. Jego odpowiednikiem w naszych Wojskach Specjalnych jest JS Agat. 




Rangersi w Wietnamie - 1968 r.




      Lekka piechota, lekką piechotą, ale Amerykanie konfrontacji z Anglią by nie wygrali bez kawalerii. Jej twórcą był nasz rodak Kazimierz Pułaski. W latach 1768-1772 okazał się samorodnym geniuszem wojny partyzanckiej. Wyparty przez Rosjan i chłopski bunt z Podola (patrz http://chutornik.blogspot.co.uk/2017/09/dawni-polacy-o-siczy.html ) wraca do Rzeczpospolitej. Ze swych baz w Beskidzie Sądeckim i Niskim wyrusza z oddziałami na kawaleryjskie rajdy. A to szarpie Rosjan i wojska rządowe na Litwie i Podlasiu, a to broni Jasnej Góry.  Ścigany przez władze RON za współudział w przygotowaniu porwania króla błąka się po Europie.  W 1777 trafia do USA. Tam uczy Amerykanów walki z konia. Razem z drugim ochotnikiem Michałem Kowaczem de Fabriczym - Węgrem z pochodzenia. Wojska amerykańskie kiepsko sobie radziły jako jazda. Farmerzy i plantatorzy niejednokrotnie potrafili dobrze jeździć konno, niemal zawsze byli dobrymi strzelcami. Jednak jeździć i strzelać to jedno a władać szablą to drugie. Panowie ze wschodniej Europy  uczyli ich jak przeprowadzić szarżę na piechotę, jak walczyć z angielską kawalerią na szable. Przed nimi potrafili dojechać na pole bitwy zejść z koni i strzelać. Po ich naukach powstała US Cavalry. Kawaleria była zaś niezbędna nie tylko w regularnych bitwach, ale i do zwiadu, szybkich rajdów na tyły wroga. Piechota nigdy nie jest tak szybka jak jazda. Obaj panowie bardzo się więc dla USA zasłużyli. 
  



 Pułaski zginał 11 X 1779 w bitwie pod Savannah. Kowacz poległ kilka miesięcy wcześniej pod Charleston. Amerykanie do dziś czczą ich pamięć. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz