poniedziałek, 16 stycznia 2017

Wojna w paragwajskim buszu



  Gran Chaco czyli Kraina Łowów to obszar na pograniczu Argentyny, Boliwii, Paragwaju i Brazylii. Jest to kraina ogromna ( 600 - 850 tys km 2 ) i bardzo słabo zaludniona. Gdzieniegdzie osady pasterskie. Lecz większość to ogromne połacie bagien, stepów, sawann i buszu. Łatwiej natknąc się na pumę czy jaguara niż człowieka. O te ziemie w latach 30-tych stoczono krwawą wojnę. Boliwia starła się z Paragwajem. Za rządem Boliwii stanął koncern Standard Oil a za Paragwajem Shell Oil. Bowiem geolodzy podejrzewali, że pod buszem są ogromne złoża ropy.


Krajobraz Chaco



   Wojna rozpoczęła się w 1932 roku atakiem Boliwijczyków. Szybko okazało się, że Paragwajczycy choć teoretycznie byli stroną słabszą wygrywają bitwę za bitwą. Boliwijczycy mieli więcej dział, ale Paragwajczycy zakupili przed wojną sporo lekkich moździerzy. Były one łatwe do transportu co miało kluczowe znaczenie w trudnym terenie. Najeźdźcy mieli CKM-y chłodzone wodą. Sprawiało to problemy w buszu podczas pory suchej. Natomiast wojska paragwajskie używały lżejszych karabinów maszynowych. Lufę chłodziło powietrze, były też łatwiejsze w transporcie. Nie pomogły samoloty, których Boliwijczycy nie umieli dobrze użyć. Czołgi okazały się śmiertelną pułapką. Nieliczne drogi sprzyjały zasadzkom. Upał zmuszał załogi do jazdy z otwartymi włazami. Do włazów obrońcy zwyczajnie wrzucali granaty. Poniżej zniszczony boliwijski czołg - zakupiony w UK . Broń dobra, ale nie w takich warunkach przyrodniczych. 





 Dowódcą armii boliwijskiej był najemnik - weteran I wojny światowej gen. Hans Kundt. Lekceważył on zwiad lotniczy i wywiad wojskowy. Paragwajski wódz gen. Jose Felix Estigarribia na odwrót. Szczególnie przydatni byli indiańscy zwiadowcy. Dzięki dobremu rozpoznaniu i śmiałym ofensywom na 30 000 jeńców boliwijskich przypadało tylko 3 000 wziętych do niewoli Paragwajczyków. Na początku jeden strzelec paragwajski przypadał na 2-6 maczetników. Broń zdobywano na wrogu. Na foto poniżej - Paragwajczycy strzelają z moździerzy.





    Także w obronie radzili sobie Paragwajczycy lepiej. Najemnicy - eks generałowie carskiej armii zaprojektowali systemy umocnień tzw. wyspy oporu. Były to małe forty chronione minami i zasiekami. Podczas ataku wspierały się wzajemnie ogniem dział, moździerzy, karabinów maszynowych i strzelców wyborowych. Oddziały boliwijskie wpadały w krzyżowy ogień. Poniżej - Paragwajczycy na pozycji.









    Wojna toczyła się też na rzece Paranie i estuarium La Plata, które jest ta ogromne, że Paragwaj choć nie ma dostępu do morza posiada Marynarkę Wojenną. Tutaj jedna z paragwajskich kanonierek.



Najważniejsze było jednak morale. Podczas wojny paragwajskiej 1864 - 1870 wyginęło 90 % męskiej populacji Paragwaju. Geny najwidoczniej przetrwały. Natomiast Boliwijscy wojacy nie chcieli walczyć. Metysi i Indianie uważali, że biali politycy i biznesmeni wysyłają ich na wojnę, która im nic nie da.Na fotografii żołnierze gen. Estigarribi.





Ostatecznie Paragwaj wyparł wroga ze spornego terenu. W swej ofensywie Paragwajczycy dotarli, aż do podnóży Andów. Boliwijczycy ginęli i padali jak muchy na tropikalne choroby. Na  ok. 210 tysięcy zmobilizowanych poległo lub zmarło 50 - 80 tysięcy.  Jednak i zwycięscy byli już wyczerpani. Poległo i zmarło z chorób  ok. 35 - 50 tysięcy żołnierzy na 150 tysięcy zmobilizowanych. Podpisano pokój. Złoża ropy okazały się o wiele mniejsze niż oczekiwano. Na foto - busz w Chaco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz