środa, 18 maja 2016

Czerwone Maki 12 - 18 V 1944

      

Generał i jego wojska  


  Lubię tę bitwę jeśli o jakiejś bitwie można powiedzieć, że się ją lubi. Raz lubię armię generała Andersa. Wojsko wygnańców , w którym w ramię w ramię walczyli katolicy różnych obrządków , protestanci , prawosławni , żydzi , muzułmanie i  ateusze. Polacy, Ukraińcy , Białorusini , Żydzi , Tatarzy , Ormianie. Sam generał Władysław Anders był .... Niemcem. To znaczy jego rodzice byli niemiecką szlachtą z obecnej Estonii. Armię swoją Generał wyprowadził z niewoli faraona niczym Mojżesz. Mojżesz i ostatni hetman polny  Rzeczpospolitej. Jedna z podstaw ideowych sojuszu Międzymorza morze być. 



Polacy na górskiej wycieczce



Zyski i straty


      Dwa porównanie strat z PW 44. W Powstaniu realnie zginęło nie 17 tysięcy "Niemców" tylko 2 może 4 tysiące. Maks 10 tysięcy.  I na do datek znaczna część  tych "Niemców" to byli byli obywatele ZSRR. Najwięcej Rosjan , ale byli też Kozacy i Ukraińcy , Azerowie , Turkmeni etc.  Służyli Hitlerowi, albo z nienawiści do Stalina, albo bo Niemcy dali im wybór śmierć głodowa lub walka po ich stronie. Straty Polskie w Powstaniu  to koło 15 tysięcy powstańców i 150 tysięcy cywilów.  Być może Powstanie musiało wybuchnąć , być może było skrajną głupotą dowódców AK. To będzie już zawsze pytajnik historii chyba , że wypłyną jakieś dokumenty , których nie znamy , a które rzucą zupełnie nowe światło. 
    Natomiast straty II Korpusu były hmmm umiarkowane jak na tego typu bitwę - młockarnię. Straciliśmy około 4 tysięcy zabitych i rannych w trwającej około tygodnia bitwie. 5 Kresowa Dywizja ( obok 3 Dywizji Strzelców Karpackich główna siła uderzeniowa ) straciła w walkach między końcem kwietnia a 31 majem 1944 około 15 % stanów w zabitych i rannych . Bo oczywiście to nie średniowiecze i przed główną konfrontacją o Klasztorne Wzgórze były walki na dojściu , były też walki w pościgu za Niemcem. Oczywiście straty w oddziałach szturmowych był większe.
   Wygląda to paskudnie , ale wszystkie wojska alianckie straciły w bitwie łącznie prawie 60 tysięcy zabitych i rannych. Walki bowiem trwały od połowy stycznia. Walczyli o te wzgórza Amerykanie m.in. Teksańczycy i pułk japońskich emigrantów udowadniających lojalność wobec USA. Walczyli Anglicy, Szkoci, Walijczycy, Kanadyjczycy,  Sikhowie, Gurkhowie, Pasztuni, Pendżabczycy i Hindusi. Walczyli Nowozelandczycy i Maorysi. Walczyli Francuzi ( głównie z francuskich kolonii ) oraz Arabowie i Berberowie z francuskich kolonii w Afryce Północnej. Nikomu się nie udało. Korpus Nowozelandzki stracił niemal 4 tysiące ludzi , ale.... w zabitych i zaginionych. Dopiero polska flaga zawisła nad ruinami Klasztoru. 



Droga do Monte Cassino też nie była usiana różami i dziewczynkami. Niemcy znali sposoby by uprzykrzyć życie nacierającym. Cóż się stało z tym wojowniczym narodem ? Chyba twardości po tej wojnie im się odechciało ;) Jankesi w akcji podczas marszu na Monte Cassino


Mitologia

  Jak zwykle nie popieram uprawiania mitologi. To nie była bitwa średniowieczna, że jakaś twierdza do zdobycia. To było przełamanie Lini Gotów. Nie do obejścia.
    Wyglądało to tak. Jedyną drogą z Neapolu do Rzymu jaką można sprawnie przeprowadzić masy wojska była dolina rzeki Liri. Nad doliną góruje strome i wysokie wzgórze, a właściwie góra z Klasztorem. Pod górą klasztorną płynie rzeka Rapido wpadająca do Liri. Wielkości połowy   Jasiołki , ale Niemcy zbudowali coś w rodzaju tamy więc zrobiło się wielkie podmokłe bagno. Nawsadzali w to jeszcze min wszelkiego rodzaju. Pod Góra Klasztorną było też miasteczko Cassino. Niewielkie , ale gęsto zabudowane. Niemcy zamienili więc je na taki mały Stalingrad. Każda ściana strzela , z każdego dachu granaty, za każdym rogiem snajper a każda piwnica gniazdem CKM i RKM. I oczywiście miny - niespodzianki. 
   Góry wokół Klasztoru zamienili zaś  w wielkie kretowisko bunkrów. Wszystkie doskonale zamaskowane. Odporne na ogień alianckich dział dość mocno. Artyleria aliancka  zajmowała się w tej bitwie głównie tłuczeniem kamienia. Także masowe bombardowanie Cassina i  Klasztoru przyniosło więcej szkody niż pożytku.Jeśli oddział szturmowy szedł jakąś dolinką dostawał ogień z przodu , z flanki a nieraz i z tyłu. Nawet jeśli zdobyło się jakiś szczyt to z drugiego leciały granaty moździerzowe, kule broni maszynowej, rakiety. Niemcy sprowadzili na Linię Gotów wiele elitarnych oddziałów zaprawionych w walkach z Armią Czerwoną. Desantowców, strzelców górskich itp. Kontratakowali bez wytchnienia. Urozmaiceniem były zasieki z drutu kolczastego i wszelkiego rodzaju miny. Przeciwczołgowe, przeciwpiechotne, różnego rodzaju ajdiki.
     Nic dziwnego , że wielu alianckich żołnierzy wpadało w "szok artyleryjski" inni strzelali sobie w stopę, jeszcze inni wpadali w apatię. Pogoda była paskudna - jak nie ulewy to śnieżyce i wichury. Często dochodziło do walk z bliskiej odległości. Strzelanie do siebie z kilku metrów, żonglerka granatami, walki wręcz. Kolejne nieudane szturmy. Szybko zaczęto bitwę porównywać z pozycyjnymi rzeźniami I wojny światowej.
    Na wschód  od głównej twierdzy leżą najwyższe partie Apeninów. Sięgają tutaj 2000 - 2900 metrów. Do dziś to najdziksza partia tych gór  ciągnących się z północy na południe "Włoskiego Buta". Dość powiedzieć, że chyba nigdzie w Zachodniej Europie nie utrzymało się tyle wilków, rysi i niedźwiedzi co własnie tam. I nawet dziś mało tam dobrych dróg. Zaś na zachód od Liri rozciągały się nieco niższe , ale  równie bezdrożne Góry Auruncyjskie. Nie do obejścia.
     Dowódcy rzucali więc do szturmu kolejne korpusy. Na klasztor i wzgórza wokół. Oczywiście przy szturmie Niemcy rzucali wszystkie odwody w ten rejon. Amerykanie wysadzili desant na tyłach desant morski pod Anzio. Jednak utknął on podobnie jak ten w Gallipoli w 1915. Dowódctwo Wermachtu wykazało się refleksem i rzuciło odwody pancerne na desant.  Obie strony się okopały i tłukły pozycyjnie. Amerykanie walczyli pod Anzio już tylko o nie danie się zepchnąć do morza. 
   Wiosną , po III bitwie czy szturmie postanowiono zaryzykować  ( albo po prostu użyto mózgu lepiej ) i zrobić operację kombinowaną. Korpus Andersa uderzył na twierdzę Monte Cassino. Anglicy w tym samym czasie ruszyli do szturmu na pozycje w dolinie Liri. Saperzy torowali drogę czołgom. Jednocześnie Francuzi a właściwie arabscy i berberyjscy górale pod oficerami francuskimi przeszli górskimi ścieżkami przez Góry Auruncyjskie. Tak trochę na partyzanta. Wyłamali oni lewą cześć wrót do Rzymu. Znali się na tym - większość zajmowała się pasieniem kóz i owiec w górach Atlas i napadaniem na wrogie plemiona. Można powiedzieć, że było to wspólne  alianckie zwycięstwo. Przy czym najważniejszą rolę odegrali żołnierze generała Andersa , a drugą arabscy wojownicy ;) 
    Nie bez znaczenia był też zapewne barbarzyństwo kolonialnych żołnierzy arabskich. Co innego wpaść w ręce rycerskich żołnierzy Wojska Polskiego a co innego w ręce pastuchów lubujących się w gwałceniu,  kastrowaniu  i zarzynaniu jeńców. Oczywiście oficjalnie tego robić nie było wolno, ale podejrzewam , że gdy dopadli jakiegoś młodego Hansa o blond włoskach to  nie odmawiali sobie hmmm miłosnych igraszek.... O ile francuski oficjer nie widział.
   Ciemną stroną tej operacji był fala przemocy , która zalała okolicę , gdy pastuchy - wojownicy zeszli z gór w doliny. Swoim wojennym zwyczajem Arabowie gwałcili każdą napotkaną kobietę od lat 10 do 60. Czasem też mężczyzn bo wykazywali dziwną skłonność do seksu analnego zakazanego w sumie przez Proroka. Kto próbował bronić kobiet dostawał cios długimi kosami. Grabiono przy  biednych Włochów bezlitośnie. Dopiero zastosowanie przez dowódców rozstrzeliwania uspokoiła chucie wojaków. Tą metodę być może przydało by się zastosować wobec współczesnych nadmiernie chutliwych ludzi o śniadym kolorze skóry ;)
    W każdym razie Wermacht tocząc działania opóźniające wycofał się na kolejną linię obrony oddając Rzym bez walki. Walki w Itali trwały , aż do maja 1945.


Jurgen na wycieczce do Włoch ;) Zdjęcie obrazuje jak to mniej więcej wyglądało. Jedzie drogą czołg amerykański - bach , bach z góry i po czołgu. Jedzie angielska ciężarówka - bach , bach i autko się pali. Trzeba więc zdobyć te wzgórza. 


Ciekawe filmy archiwalne w teledysku 



Wojtek i Władek

  O generale Andersie opowiem innym razem. A o niedźwiedziu Wojtku mi się nie chce bo już chyba każdy zna tą historię. I dobrze bo Wojtkowi się należy ;) 


Dobra lektura



Polecam - wojna oczami zarówno oczyma generałów jak i szeregowych. Pisane językiem bardzo przyjemnym, podejdzie też człowiekowi, który nie siedzi zwykle  w archiwach ani przy mapach sztabowych. Jedna z ciekawszych książek historycznych jakie miałem w rękach.





      
         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz