piątek, 20 maja 2016

Bajka o braciach

       To też refleksja czy polemika z stałym czytelnikiem. Polemika nie jest zla a czytelnik ow inspiruje  kolejny raz do pisania :)

     Polemika ws  wypowiedzi "Trampka" na jakiejś konferencji prasowej. Dziennikarz zarzucił mu, ze zatrudniał na czarno Polaków na swoich budowach. Trumph miał odpowiedzieć "tak i dawałem tym ludziom pracę za które utrzymywali swoje rodziny. A Ty ilu ludziom dałeś pracę ?".
     Niby racja, zarabiali u Trampka sumy niewyobrażalne w PRL. Tyle, ze między "na czarno" a "na czarno" jest różnica. Nie ma nic złego w wynajeciu poza kasą fiskalną Zenka by pomalowal płot i wykosił trawę. Tutaj ewentulnie Zenek moze sobie chlapnac farbe w oko. Przemywa sie wtedy oko zimna woda, opcjonalnie mlekiem.  Nawet naprawa instalacji elektrycznej czy dajmy na to pralki w formie "fuchy" to rzecz zwykla. @ Co innego zaś zatrudniać  na czarno, na  budowie wieżowca, gdzie o wypadek i to z konsekwencjami nieodwracalnymi nie jest trudno. Jakoś nie wierzę, ze nikt tych ludzi nie polamal się przy robocie. Co im Trumph miał do powiedzenia ? Zapewne "ryzyko było twoje". Trumph nie był dobroczyńca. Był wyzyskiwaczem korzystającym z pracy ludzi żyjących w biednym kraju z którego ciężko się było wydostać. Mógł zabezpieczyć ich, ale więcej złota było zdecydowanie ważniejsze. I co z tym złotem zrobi po śmierci. Łapówkę da ? A jakie to tam będzie miało znaczenie...:)
       Korwin mawia, ze przymus ubezpieczenia to tyrania. Może i tak. Jednak pierwszy ZUS stworzył Otto von Bismarck. Bismarck zaprowadził swój kraj do potęgi. Korwin po całym życiu w polityce dobił się do europarlamentu. Inna rzecz, ze system się wyrodzil.
     Bismarck też pierwszy wprowadził socjal. Mawiał "robię rewolucję, żeby nie zrobili tego za mnie socjalisci". Oczywiście zupełnie inna bajka jest spatologizowanie tego pomysłu tj. całe getta bezrobotnych z zawodu.Do tego podkladajacych bomby swym chlebodawcom :)

    I teraz będzie część zasadniczą. Bajka o braciach. 20 maja  ostatniego roku XX wieku na świat przyszło 3 chłopców. Stanisław Antoni, Sebastian i Andrzej.

      Stanisław Antoni urodził się w Stolycy w  rodzinie bardzo majetnej. Już przed urodzeniem dostał kapitał w postaci kamienicy w Krakowie i 3 sklepów. Dostał też niezły kapitał tzw. społeczny. Już jako dziesieciolatek mówił w 3 językach. Od małego był chowamy na wielkiego pana. I nic dziwnego, ze wielkim panem finalnie został. Jednak to nie koniec bajki. Brat Stanisława o imionach Walerian Lucjan nie został wielkim panem. Mefedron, feta, koks, drogie trunki i szybkie samochody oraz szybkie dziewczyny były znakiem jego młodości. Skończyło się w Monarze i na oddziałach odwykowych. W końcu obiecana mu część majątku przypadła bratu. A on w końcu się ogarnął. Żył potem jako portowy robotnik w Hamburgu.
      Wolnorynkowcow łączy zdaje sie wiara w hasło "człowiek kowalem swojego losu". Od neoliberalow po korwinowcow. I to prawda, Walerian mógł pójść ta droga co brat. I jednoczesnie to być może  zupelna nieprawda. Nie wiemy czemu Walerian sie stoczyl. Widzimy tylko przegranego mimo szans jakie dostał . A jednak moze bylo tak, ze ojciec braci pozornie wzorowy obywatel, maz, ojciec i biznesmen w domu byl psychopata ? I Stanislaw zdolal to przetrwac a Walerian nie ? A może na odwrót braci rozpieszczano i psuto. Jeden zepsuć się nie dał a drugi popłynął.

    W tym samym dniu urodził się na Suwalszczyźnie Andrzej. Andrzej miał na starcie kapitał ale maly- gospodarkę rodziców. Nie miał tak łatwo jak Stanisław. Droga do szkoły była zima survivalem. Od małego wakacje polegały na harowce. Jednak umocniły to go. Pierwszy samochód kupił sobie w ostatniej klasie technikum dzięki szwedzkim borowkom. Dziadek pożyczył go pszczelarstwa a sąsiad mechaniki.         Wpadł z dziewucha i trzeba się było zenic. Jednak wpadkowe małżeńs
two okazało się zgodne i szczęśliwe.   
       Niestety losy jego brata Stefana  potoczyły się zupełnie innaczej. Z początku razem szli. Jak to bracia pomagali sobie.  Pewnego roku wyjechali na pół roku do Kanady. Ustawioną, dobra robota. Żona Andrzeja czekała spokojnie natomiast  żona Stefana zapadła na chorobę. Lud zowie ja swedzeniem cipy a uczeni amerykańscy  furia lechtaczki. Stefan dowiedzial sie o tem ze jego zone ugrano i to nie jeden i nie dwóch to uczynił. Do tego wrócił do swojej starej roboty na tartaku. Stary szef umarł i szefowal  teraz jego syn. O ile ojciec był szanowany i lubiany przez robotników  to syn doprowadziła ich do rozpaczy. Był dokładna odwrotnascia ojca. Z zamiłowania sadysta z umyslowosci duren.  Po roku jego panowania firma upadła. A Stefan na kuroniowce coraz częściej sięgał po kieliszek. Szczególnie po awanrurach z żoną. W końcu oszczędności znikły a zona nie. Jak to bywa pieniądze na alkohol zawsze się znajdą. Więc pil dalej. Andrzej starał się przemówić mu do rozumu, ale na próżno. W końcu Stefan został statystycznym polskim wisielcem. Czyli mieszkaniec wsi, pod wplywem alko.
    I cóż Bakcerowicz, Trumph i Korwin mieli by do powiedzenia Andrzejowi. Chyba to, ze brat mógł po tej sznur nie sięgać. Miał teoretycznie wybór. Mógł swój los wykuc zupełnie inaczej. I to prawda. A moze i nie prawda, bo Stefan wpadł w taka matnie, ze nie dał rady innaczej.

I na końcu Sebastian. Ojciec nie dał mu żadnego kapitału społecznego ani też po prostu kapitału. A nawet jak mógł przeszkadzał mu. Chcial by ojciec był taki jak syn :) Razem z bratem Adrianem chuliganili i troche kradli jak to bywa czasem z takimu chlopcami w takich miejscach. Trafili jednak pod skrzydła lokalnej świetlicy a właściwie klubu kixboksu. Mieli chłopaki talent i zdobywali medale. Zaangażowali się też  w kibicowanie. A jak kibice to i polityka. Seba przejął się w pewnym momencie tymi wszystkimi Lupaszkami i został zawodowym żołnierzem Wojska Polskiego.  Niebagatelny byl tu wplyw jego przyszlej zony Joanny. Adrian też, ale zwrotnice jego losów skierowaly go ku Mariannie. A Marianna miala takie towarzystwo, ze Adrian tez zostal zolnierzem. Tyle, ze lokalnego gangu. No pardon ochroniarzem VIP-a i windykatorem do zadań specjalnych.

     Sześciu chłopa i zupełnie różne historie. Jak najbardziej prawdziwe choć jednocześnie zupełnie fikcyjne.  A teraz koniec bajania czyli meritum. Wiarę w liberalizm gospodarczy sensu stricte we wszystkich odmianach straciłem właśnie m.in. przez  stratę wiary w jego sprawiedliwość. Sprawiedliwie by to było pod warunkiem, ze wszyscy rodzili w rodzinach prawie identycznych. A potem żyli w warunkach laboratoryjnych.

      Zupełnie zgodą, ze danie wędki jest lepsze niż dawanie ryby. Jednak czasem trzeba dac na start  rybę. Na przykład 500 gramowa płoć.

     Zupełna zgoda, ze podatek dochodowy można uznać za karanie za zaradnosc. Ale też jest druga strona medalu.    Rozumiem, ze nie jeden drobny przedsiębiorca jest dobijany przez ZUS itp insytytucje. Sam to widziałem.
    Jednak są i  ci prezesi dużych firm co zatrudniają połowę pracownikow przez tzw agencje pracy tymczasowej. Zarobki pracownikow bangladeskie. A prezesi jakby mogli jeść złoto to by jedli. Nie wygladaja mi oni na dreczonych przez skarbowke. Nie ze wszyscy tacy są,  ale niemało takich.
    Zgoda teoretycznie ich robotnicy podpisują umowę. Jednak czy mają jakiś wybór ? Strajkować ? To chyba jakieś słowo ze staropolskiego :) Albo z gwary śląskiej :) A jednak strajkuja. Nogami. Emigracja obecna przypomina mi zbiegostwo chłopów w XVII wieku.
    Mówiono w latach 90-tych ze bogactwo będzie "skapywac w dol". Bale charytatywne balami, a pensja dla robotnic dalej bangladeska. 
    PKB  rosło i roslo w III RP a ludzie wyjeżdżali i wyjedzali. A więc ten liberalizm w wersji balcerowiczowskiej nie wyszedł. Państwa nie było za dużo jak chce Korwin tyko za mało tam gdzie trzeba go było więcej i za dużo tam gdzie trzeba go było mniej.
   A moze wlasnie sprawedliwe jest, ze wielki Pan Prezes jeśli nie umie się dzielić z serca to niech odda pod przymusem ? Zupełnie inna rzecz, ze przegięcie pały w drugą stronę wszędzie i zawsze skutkuje ucieczką do rajow podatkowych. Może więc czytelnik ma rację ze podatki liniowe lepsze ? Na pewno na rację gdy mówi, ze VAT wprowadzono by robić przekręty :) Skoro jednak już jest to dobrze chyba że zaczynają te luki zlodziejskie zamykać.

   Tak samo i dobre i zle sa oslawione  korwinowe paroweczki. Mikrofirmy są dobre jeśli są pomysłem na siebie. Źle jednak gdy są walka o przetrwanie. Podobno najwięcej firm jednoosobowych jest w Bangladeszu. Narody byłego ZSRR zalaly polskie bazary w latach 90 tych. Czy Ci ludzie chcieli być jednak bazarowymi mikrobiznesmenami czy raczej walczyli by ich dzieci nie glodowaly ?

    Tak samo państwa w Europie. Teoretycznie gdyby była wolna konkurencja państw. Tyle że silniejsze nigdy nie pozwolą by była. A rozpad Unii wcale nie stworzył by uczciwej konkurencji. Była by dalej nieuczciwą tylko bez całej hipokryzji. Ale czy to lepiej ? Moskwa wprost mówi Niemcom, żeby ta Unię rzucić i dogadywać się jak za dobrych czasów ministra Gorczakowa i kanclerza Bismarcka. Wolna konkurencja wymagała by też wyzerowania historii  by być prawdziwie uczciwa.

   Jednak, tak ogólnie to nie wiem czy jest jakiś dobry ustrój ekonomiczny.  Może i ów mój czytelnik ma rację ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz