wtorek, 22 grudnia 2015

Tupot małych łapek, albo smutny ( a może nie smutny ) felieton


      Był średnim kotem. No Władek i Misiek były większe, a Czesio mniejszy. Elwis bo miał cały mruczący repertuar. Miał piękną, operową maskę na pyszczku. Biały łeb i czarna maska. Lubił się grzać na kolanach. Mruczał wtedy, chyba, że ruszyło się jego ogon. Wtedy pokazywał zęby, czasem udrapał. Z pasji lubił wędrówki. Polował, ale nie miał w zwyczaju przynosić za dużo myszy do domu. Robotę swoją robił raczej dyskretnie, w głębi pól, albo po strychach. Konsumował na miejscu. Czasem był irytujący. Potrafił natarczywie domagać się jedzonka. Albo głaskania. Ostatni raz wskakiwał na kolana choć miał pełne miski. No garnął się do człowieka bo czuł co go czeka. No zrzuciłem go -  "a idź het kocino". A koty czują. Żegnaj przyjacielu, nie będę już słyszał tupotu twoich łapek dreptających  po schodach, żeby skoczyć mi na łóżko. Lubił spać w różnych miejscach. Na łózkach, fotelach, na deskach i koło pieca i w jeszcze innych. Lubił spać, ale to był pracowity kot. Swoją służbę wykonywał w miarę sumiennie. Psów się trochę bał, ale potrafił się bronić. Napuszał się wtedy, stawał się wielką kulą puchu z ogromnymi źrenicami. I z ostrymi kłami i pazurami. Taka puchata bestia. Piękny kot. Żegnaj przyjacielu. Do zobaczenia w Krainie Wiecznych Łowów.
    Ach co by na tą tyradę powiedział Terlikowski ? Zapewne, dał reprymendę, że człowiek jest koroną stworzenia. Przejmuje się jakimś tam kotem. Antropomorfizuję zwykłe zwierzę. Tak Terliku czasem pierdolisz jak potłuczony, mając rzecz jasna trochę racji. Czy pół, albo ćwierć racji to racja czy bzdura ? 
  
    Terlik czasem pierdoli, ale ma czasem  zasadniczą rację, lub jest jej blisko. Przejmujemy się marnością, a życie każdego stworzenia upływa jak woda w rzece. Hyc, hyc i coś żyło i nie ma, nie żyje. Tak mnie naszło. Kot, polityka i metafizyka.
     Terlik ma sporo racji jeśli chodzi o Życie. Albo jego brak. O kryzys demograficzny. Często się zwala winę na biedę, na marne zarobki, na 1200 na rękę. I dużo w tym prawdy. Większość znajomych, którzy wyjechali na stałe za granicę w erze "dobrobytu" wyjechała nie z braku możliwości zatrudnienia. Wyjechali z powodu stylu zatrudnienia. Wyjeżdżali parami Ona i On. I tam żyją sobie płodnie, spokojnie i nierzadko bogobojnie jak Pan Bóg i Terlik przykazali. Jednak jest przyczyn jest jeszcze parę. Bo wiele osób zarabia tak, że spokojnie mogli by utrzymać dwoje, troje dzieci. Z jednej postsowieckie dziadostwo postokolonii
( ach nie rozpisujmy się już, dość przez ten rok o tym napisano na tym blogu ) z drugiej tzw. Nowoczesność...


  A czym się to "unowocześnianie" przejawia ? Ano raz kult sukcesu. Sukces ma być szybki, niemal natychmiastowy. Ten kto nie odnosi sukcesu, kto jest w takim czy innym dołku znaczy, że jest nieudaczny. Ludzie się nawzajem nakręcają - Kowalscy mają  kredyt na 300 000 to My musimy mieć na 350 000. Chłopak córki musi być adwokatem, albo lekarzem albo buisnesmanem. O dziecko Kowalskich już chodzi na rekach, żongluje a nawet odnosi sukcesy w "Monopoly". Chyba będzie graczem giełdowym. Musimy naszego małego zapisać do jakiejś elitarnej zerówki by przygotować mu ścieżkę kariery. I tak dalej i tak dalej. I dziwić się, że ludziom się w głowach miesza. Później przychodzi śmierć i co z tymi naharowanymi bogactwami zrobić ? No odda się dzieciom i wnukom. Tylko czy " lżej w życiu" faktycznie oznacza lżej ??      Co jest powodem tego wyścigu ? Testosteron to jasne, jasne, że tak. Testosteron jest dobry. Mobilizuje do działania. Jednak, źle używany psuje łby. I nie jest tu mowa tylko o zakłuwaniu się bagnetami czy okładaniu bejsbolami tylko własnie o taki ślepym wyścigu. Bez miary i bez końca.
   Jest jednak i drugi powód. Patologicznie rozumiany kapitalizm czyli konsumpcjonizm. I generuje się go niezależnie od wizji politycznych bo i "Swetryzm" i "Korwinzm" głoszą w gruncie rzeczy to samo. Masz zarabiać więcej i więcej, a jeśli chwilowo z różnych przyczyn ci się nie uda to widocznie jesteś jakimś niedorobionym chłopem. Nieudacznikiem i dziadem. Korwinizm.... kiedyś uważałem go za prawdziwy konserwatyzm. Teraz coraz więcej mi się zdaje aspołecznym, kontrchrześcijańskim , antynarodowym darwinizmem  społecznym . 

   Dalej siostrą konsupcjonizmu jest kultura przyjemności. Tutaj kapitalista podaje sobie rękę z prorokami z orginalnego Woodsctocka. Przyjemność i szczęście jest miarą wszystkiego. Związki mają być pasmem orgazmów i przytulanek. Życie powinno sprawiać rozkosz. A tutaj konfrontacja z rzeczywistością. Miłość ma być jak w komedii romantycznej. A życie to raczej antyczna tragedia. Bez względu na wszystko jest ciężkie i "na każdego przyjdzie przecież pora". Kiedyś myślałem, że szczęście generuje dobrobyt kraju, albo seksualne dopasowanie, albo możliwość realizacji pasji, albo sto innych czynników. A tak jest, ale też nie jest.
   Ach ile miłości przeciekło mi przez palce. Bo przecież czeka się na tą z komedii romantycznej. Dwie połówki jak głosił Platon. Do chujca Platon nie miał  racji. Dwie połówki znaczą tyle, że życie ludzkie to fatalizm. Nic się nie da budować, nad niczem pracować. I później się zastanawiamy czemu nasza żona nie jest taka jak Sasha Grey, albo czemu nasz mąż nie ejst Hju Grantem. I mija życie. Jakieś romanse, seryjne monogamie, albo i monogamia właściwa, ale ze stałym głosem z tyłu głowy "czy to jest to ?". Tak to całkiem możliwe, że to jest właśnie to. A Sasze Grey i Hju Granty są tylko w filmach.

   Trzeci powód to traktowanie ciąży jako ciężkiej choroby. Wmawia się dziewczynkom od pierwszej miesiączki, że ciąża to gorsze od śmierci. Wmawiają matki, wmawiają koleżanki, wmawia szkoła, wmawia popkultura. A później już człowiek żyje siła rozpędu i jakoś tak.... Dzieci zastępują psy, koty, dzieci krewnych i znajomych. Postmodernistyczne  relacje dwoje plus piesek, kotek. O Terliku masz racji dużo.

 Choć tak będę antropomorfizował Elwisa. Eliwsek był moim przyjacielem. Wiele z przyjaźni,  o których  w naiwności młodzieńczej myślałem, że będą wieczne okazały się po prostu dobrymi relacjami, pięknymi relacjami. Pięknymi, ale ulotnymi w gruncie rzeczy. Tak samo jak miłości.  Człowiek się pali jak pożar buszu, a później tylko wiatr hula po pogorzelisku. Ale czy to znaczy, żeby nie kochać ludzi i nie kochać kobiet ? O nie, nie to znaczy tylko, że "Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu to wszystko jest na swoim miejscu". I to jest clou tego smutnego, ale tak naprawdę wesołego felietonu. Bo jeśli Chrystus się narodził to umarł. A skoro był Chrystusem to Zmartwychwstał prawda ?
   Nie wiem czy Elwisek zmartwychwstanie, ale w kontekście naszej chrześcijańskiej mitologii przyjdzie Paruzja i może się jeszcze spotkamy. Bo niby czemu nie ? I z innymi zwierzami. Reksio pamiętam przyszedł pożegnać się ze mną we śnie. Szła wielka burza, a burzy się panicznie bał. I szła taka czarna burza z pierunami, w noc. A on się już nie bał tylko dawał głaskać. Całe futro miał białe i niczego się już nie bał. Skąd ty Terliku wiesz jak jest po śmierci. Ja myślę, że będę pić wódkę z moimi dziadkami, a moje psy - Maks , Reks, Kajtek i Leszke ( żyj Lesiuniu długo, ale wolał bym cię przeżyć )  będę brał na spacery po  niebiańskiej łące, po Paruzji. Bo niby czemu nie Terliku ? Oj chyba  mam zbyt archaiczny łeb na tą Nowoczesność....



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz