poniedziałek, 4 lipca 2016

Glaston - demontaż część 1

Na pierwszym planie Piramida - główna scena festiwalu oraz ogromne stado latających szczurów - mew. O tych bestiach jeszcze bedzie.
     W tle legendarne wzgórze Tor. Miejsce ukrycia Świętego Graala, grób Króla Artura etc.
   Na drugim zdjeciu typowa glastonska Rozwalka.  Duzo wiecej blota niz w moich poprzednich sezonach. Bloto jest wszedzie poglebiajac atmosfere upadku i zmierzchu. Oto metafora Europy przyszłości.
      Blakaja sie, niczym duchy dobrej zabawy,   niedobitki festiwalowiczow.  Dreczeni kacem i/ lub gwałtownym niedoborem seratoniny kraza tu i tam. Choć festiwal to właściwie takie angielskie wianki - sobotki wiec od zamkniecia imprezy minelo juz troche czasu...
   Jedna z rozbitków, sympatyczna lady (  w wieku B. Trudnym Do Okreslenia  ) zagadywala do nas. Mr. W wyznaczył mnie  do negocjacji. Co też ona  chce. Okazało się, ze jest Wegierka, a  Polak Wegier broderszip. Zalowala, ze nie może  poczestowac tokajem, albo egierska  bikaver. Potem przeszla do meritum. Chciała kupić szluga. Nawet bym dał ale akurat nie miałem przy sobie... błoto... kurz.... demolka. Jeżdżą forklifty ( podnośniki widłowe ), traktory   i lorki ( ciężarówki ).  Gdzie niegdzie dziki lud literpikerow maszeruje falanga.   
     Przecietny liter piker wygląda jak skrzyżowanie najemników z Donbasu, postaci z Mad Maxa i  pijaczka. Pani   Literpikerka jak osoba po miesięcznym rave.
     Ogólnie festiwal jest bardzo cpunuacki i wystrój jest w dużej mierze ustawiony pod wzmacnianie wrażeń po intoksykacji.  Oczywiście także sajdra i piwa sobie tutaj  festiwalowicz nie żałuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz