środa, 2 marca 2016

NSZ mity z prawa i z lewa czyli errata do wczorajszego wpisu




 mjr. Antonii Żubryd - "Zuch" dowódca batalionu NSZ walczącego z "władzo ludowo" w okolicach Krosna, Sanoka i Brzozowa.  Komunistyczna propaganda zrobiła z niego lokalnego warlorda:


A naprawdę było tak:

Bolszewicy nie kłamali, mówili 2,5 , albo 5 % prawdy a to przecież jakaś prawda jest ;) 






 O jednak moi ulubieni lewacy się odnieśli do rocznicy :D Tak dla Pileckiego , nie dla "Burego". I racja w dużej mierze. Tyle , że NSZ/ NZW  nie jest tożsame  "Buremu" czy "Szaremu". O "Burym" już pisałem wczoraj. "Szary" był zaś dowódcą silnego oddziału NSZ który w czerwcu 1945 wyrżnął prawie 200 mieszkańców wsi Wierzchowiny na wschodniej  Lubelszczyźnie. Była to wieś ukraińska, co ciekawe komunistyczna choć i z Niemcami kolaborowali ;) Jednak w owym czasie ze  strony   ukraińskiej był spokój na tym terenie, a WiN i UPA zaczęły trudną współpracę. Więc jedyne sensowne  wyjaśnienie  to chęć  tych porozumień. Wyjątkowo głupi pomysł. I znów dodajmy dla komplikacji , że 1/3 oddziału to eksakowcy z 27 wołyńskiej dywizji AK, więc powodów do zemsty mieli, aż nadto. I byłą to czysta zemsta  z masakrowaniem małych dzieci włącznie. Żaden tam odwet dla powstrzymania UPA. Wręcz jak się wydaje odwrotnie działanie mające służyć rozpaleniu konfliktu na nowo, w  obliczu miażdżącej przewagi Chanatu Moskiewskiego wroga i Polaków i Ukraińców. Zupełny nonsens. To jest jedna z ciemnych stron NSZ i w ogóle polskiego podziemia. Jeszcze raz zaznaczmy nie ma powodu manipulować historią, prawda i tak wyjdzie na jaw prędzej czy później vide TW Bolek ;)

   Jednak kontekst zawsze jest ważny. Bez kontekstu nic nie zrozumiemy z historii. Będziemy się tylko kłócić, kto heros bez skazy, a kto zbrodniarz. Każdy z tych "mrocznych komendantów" działał w określonym kontekście czasu i miejsca. "Bury"zamordował niewinnych, ale Białorusini w tej okolicy byli zapleczem komunistów, którzy mordowali przecież bez litości. Zbrodnie na wsiach ukraińskich nie wzięły się z sadyzmu czy szowinizmu tylko były elementem etnicznej wojny a'la Bośnia. I kwestia skali np. "Bury" zabił kilkadziesiąt cywilów, a "rząd" PRL-u kilkadziesiąt tysięcy. Półtora miliona ( Polska liczyła w 1945 mniej niż 25 milionów mieszkańców ) przewinęło się przez areszty, obozy i więzienia. Półtora miliona.... Dlatego drażni mnie wybitnie , gdy za moralizowanie bierze się postkomunistyczny "Przegląd"


  Natomiast kompletnie nie rozumiem ataków typu "nie chcieli pełnego zjednoczenia z AK" , no i Bataliony Chłopskie też były w AK , ale nie były. Prawda NSZ było ( podobnie jak choćby UPA ;) ) paramilitarnym skrzydłem narodowców, mieli z AK i "Londynem" stosunki powiedzmy skomplikowane. Jednak to oni, a nie AK mieli rację co do Sowietów. Zero złudzeń, że jak pomożemy Armii Czerwonej to Zachód się o nas upomni. I czas pokazał , że mieli rację.

  Dalej podnosi się zarzut, że Brygada Świętokrzyska NSZ  zawarła w 1945 taktyczny sojusz z Niemcami. Co w tym złego ? AK miało taktyczne sojusze z partyzantką sowiecką (  m.in. Wołyń w 1943 , pogranicze Podkarpacia i Lubelszczyzny w 1944 ) , z Niemcami ( Nowogródek 1943 /44 ). Wszystkie takie sojusze były tymczasowe i nie zmieniały partyzantów naszych w przyjaciół Stalina i Hitlera. Zwyczajnie na Wołyniu w 1943 mieliśmy wspólnego wroga - UPA.  Sowieci chcieli zabrać Polakom Wołyń, a banderowcy życie - wybór był prosty. W Lasach Janowskich i Puszczy Solskiej w czerwcu 1944 polscy i sowieccy partyzanci mieli na przeciw siebie trzy dywizje Wermachtu i kałmucki korpus kawalerii i musieli przeżyć. Z kolei partyzanci AK z okolic Puszczy Nalibockiej i Nowogródka współpracowali z Niemcami bo byli zajadle tępieni przez sowiecką partyzantkę wspieraną przez specnaz. I co z tego ? Później przedarli się , aż pod Warszawę, gdzie wzięli udział w Powstaniu. Po tej dobrej stronie. Tak samo Brygada  Świętokrzyska chwilowo współpracowała z Niemcami, a potem wyzwoliła obóz koncentracyjny.  Głupotą jest nie zawierać taktycznego sojuszu nawet z najgorszym i najzajadlejszym wrogiem w skrajnie  krytycznej sytuacji.

  Oczywiście nie sympatyzuję z endecją, ale nie ma sensu demonizować. Dobra nie kochali Ukraińców i Żydów ;) Jednak np. przywódca ONR Jan Mosdorf został zabity po tym jak wykryto , że pomaga ( było osadzony  w Auszwicu ) żydowskim  współwięźniom... A i osławiony i demonizowany endecki antysemityzm był specyficzny. Zupełnie inny od antysemityzmu Niemców i różnych "Żelaznych Gwardii".

I tak dalej, i tak dalej ....

  Jaki z tego wniosek ? Nie trzeba palić koszulek z znaczkiem NSZ-u  "bo to jednak naziole" :)  Ale też warto nie podchodzić bezkrytycznie do historii bo ta jest strasznie skomplikowana. Tym bardziej  jeśli irytują Nas  czarno- czerwone sztandary na Ukrainie.

 Skąd jednak ta mitologizacja trzeba zadać sobie pytanie ? Pierwsze to naturalny nurt w regionie. Bałtowie czczą "Leśnych Braci" , Ukraińcy Ukraińską Powstańczą Armię. Węgrzy rewolucję roku 1956.  Mniejsza z tym co w tych mitach prawdą a co właśnie mitem. Mit to właśnie mit. Mit to naturalna potrzeba posiadania bohaterów walczących z komunistami. Mitologizacja jest potrzebą psychiczną człowieka.

  Przypatrzmy się Polsce. Całe lata 90-te i "epokę Zielonej Wyspy" wnoszono na piedestał opozycję lat 80-tych. O "Wyklętych" mówiło się mało. W ogóle mało się mówiło o historii. A jak już to raczej było to ciągłe przepraszanie wszystkich za wszystko ;) Do tego z opozycji wybierano na żywe pomniki takie dwuznaczne postacie jak Lechu "Bolek" Wałęsa a pomijano te dużo bardziej "czyste". O Wałęsie słyszało każde dziecko, o Andrzeju Gwieździe czy Kornelu Morawieckim mało kto z moich rówieśników, aż do czasu "pękania systemu". Bo niby skąd mieli słyszeć ? O Kornelu nie trzeba było głośno mówić. A mój ulubiony minister był nieustanie przedstawiany jako wariat i fanatyk. Ale prawda jak oliwa zaczęła  wypływać ;) I tak zrodziła się potrzeba "czystego" mitu.
  I cokolwiek by powiedzieć nawet o takich "Wyklętych" jak "Wołyniak" , "Szary" czy "Bury" to jednak walczyli do końca i ginęli. Na kompromisy nie szli, o łaskę nie prosili. A jeśli , ktoś  szedł na TW to przeważnie pod groźbą pozabijania rodziny czy po wybiciu zębów, przetrąceniu kości i zmiażdżeniu jąder, albo tygodniach bez snu. Mieli to "szczęście" , że im łaska nie była udzielona. Więc nie mogli popaść w "Magdalenkę". Czysty mit bez skazy kompromisów bardzo  zgniłych. Pamiętajmy jednak, że  "Solidarność" to właśnie nie tylko Michnik i Wałęsa , ale i Macierewicz i Morawiecki ;)
    Nie lubię takiej bezkrytycznej mitologizacji, ale sprawia mi ogromną satysfakcję, że cała koncepcja Michnikowa stworzenia "nowego Polaka" przepadła :) I do tego sam sobie wyhodował narodowców. Tyle, za przeproszeniem jego gazeta  pierdoliła o "endeckim zagrożeniu", aż endecja odrodziła się w wersji radykalnej ;) Nie podoba mi się to jakoś szczególnie, ale  schadenfreude mam. Nic tak nie cieszy jak kompletna klęska twoich wrogów :D

  No i cieszmy się z tych naszych malutkich kontrowersji. Ukraińcy mają dopiero problem ze swoją historią. Siedziałem kiedyś przy stole z wnukami oficerów UPA i Armii Czerwonej... I co mieli się pozabijać ? ;)

 Apropo Ukrainy - za jednego z patronów tego bloga obrałem sobie Henryka Józewskiego. Bardzo ciekawa postać. Przez niemal 40 lat ktoś na niego polował. Carska Ochrana bo  był zastępcą  komendanta POW w Kijowie, potem Czerezweczajka jako , że był jednym z mózgów polskiego wywiadu w wojnie polsko - bolszewickiej. Później w międzywojniu ostrzyli na niego zęby i ukraińscy nacjonaliści i GRU/GPU-NKWD. Co ciekawe OUN miało go na liście do odstrzału, a wcześniej był ... ministrem w rządzie Ukraińskiej Republiki Ludowej ( sic ! ). Później wojna polowało na niego gestapo, a Moskwa wysłała ludzi żeby go znaleźć w okupowanej Warszawie i odstrzelić. I cudem ocalał. Po wojnie Sowieci i ich miejscowi poplecznicy polowali na niego, aż do 1953 roku. Prywatnie lubił kobiety i malowanie obrazów. Postać wyjątkowo barwna :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz