czwartek, 1 października 2015

Historia nauczycielką życia czyli jak nie bombardować 

część 1

  
  Usłyszałem ostatnio w radio, że koalicja bombardująca Państwo Islamskie wykonało od sierpnia zeszłego roku ok. dziesięciu tysięcy lotów bojowych. Efekty są, ale niezbyt efektywne ;) ISIS ponosi straty, ale ma potężne zdolności regeneracyjne. Tymczasem w zapomnianym już Afganistanie:


Do akcji przeciwko islamistom włączyli się też Moskale. Chanat interweniuje, ale na swój sposób:


  Tych  "umiarkowanych rebeliantów"  to też trzeba brać w cudzysłów. Wolnej Armii Syrii już nie ma. A ci, którzy chcieli Syrii jako kraju na wzór europejski, albo nie żyją, albo się zradykalizowali. Są różne pozostałości po tym licznym niegdyś wojsku o malowniczych  nazwach takich jak "Armia Mudżahedinów" czy "Wulkan Eufratu". Czasem walczą z dżyhadystami przeciwko wojskom rządowym czasem na odwrót. Inni przyłączyli się do Kurdów.  Jeszcze inni stworzyli bandy swobodne nie służące już nikomu poza własną bandą. Główna ich ideologia to zdobywanie pieniędzy i kobiet .

Warto zwrócić tu uwagę na różne inne dziwne fakty np:


    W każdym razie końca wojny na Bliskim Wschodzie nie widać, a kolejne naloty tylko trochę osłabiają najpotężniejszą z islamistycznych formacji - ISIS/PI. Kalifat trzyma się mocno bombardowany przez lotnictwo amerykańskie, RAF, Francuskie "Miraże", szturmowce z krajów arabskich i tureckie bombowce. Jak widać z linku o bitwie w Kunduzie tocząca się od 2001 wojna z Talibami trwa w najlepsze. Czemu więc lotnictwo, które po I wojnie w Zatoce Perskiej ( 1991 ) i nalotach na Serbów ( 1995 i 1999 ) wydawało się bezdyskusyjnym królem pola walki teraz nie radzi sobie ? Technika wszak idzie do przodu ? Cofnijmy się więc do lat 60-tych....


Dudniący Grom

  Taki kryptonim miała operacja bombardowania Wietnamu Północnego przez amerykańskie lotnictwo. Amerykanie zrzucili w jej toku ( 1965 - 68 ) setki tysięcy ton bomb. Nad Hanoi, Hajfong i inne miasta napływały fale bombowców strategicznych i szturmowców i zasypywały infrastrukturę służącą wojsku bombami burzącymi, napalmem, rakietami. Mimo to NVA ( North Vietnam Army - czyli armia północnowietnamska)  wykazywała ogromną zdolność do regeneracji. Wiązało się to m.in z tym, że amerykański prezydent Johnson ( nazywany przez hippiesów nowym Hitlerem ) co chwilę przerywał bombardowania wyciągając dłoń ku negocjacjom. Bombardowania miały być przede wszystkim pokazem siły, wywrzeć presję polityczną. Oczywista w czasie tych rozejmów pracowici jak mrówki Wietnamczycy naprawiali co się da. 
   Do portów płynęły kolejne statki z ZSRR i innych krajów demokracji ludowej wyładowane amunicją, bronią i sprzętem. Porty zaminowano dopiero pod sam koniec wojny - także z przyczyn politycznych, żeby nie drażnić najpotężniejszego sojusznika  Hanoi czyli Chanatu Moskiewskiego ;)
    Misje nad Północnym Wietnamem były bardzo trudne. Setki amerykańskich pilotów poniosło śmierć, lub trafiło w niewolę.  Samoloty skutecznie zwalczała artyleria przeciwlotnicza jak i  najnowsze sowieckie rakiety. Krwawe żniwo zbierały też myśliwce Mig-17 i Mig-21.  Jako ciekawostka - znany republikański senator Mc Caine został w 1967 zestrzelony nad Hajfongiem i kilka lat spędził w wietnamskim obozie koncentracyjnym. Strącono  go sowiecką rakietą. Stąd ta niechęć senatora do Władymira Władymirowicza ? 
    Północnych Wietnamczyków wspomagał też sowiecki system wczesnego ostrzegania a także bardzo skuteczna działalność szpiegowska GRU/KGB ( i ich przybudówek ) i wywiadu chińskiego.
   Jednak w propagandzie komunistycznej i lewicowej  to paskudni Jankesi bombardują niemal bezbronne Hanoi niczem Luftwaffe Londyn w 1940. Pani Fonda, znana aktorka fotografowała się nawet z wietnamską obsługą działa przeciwlotniczego ;) W powszechnym  wyobrażeniu USA równało wietnamskie miasta z ziemią. Realnie straty cywilów ( kilkadziesiąt tysięcy zabitych ) w stosunku do tonażu bomb były relatywnie niskie. Nie było dywanowych nalotów takich jak spopielenie Hamburga w 1943 czy zagłada Tokio w 1945.
   Rosjanie dostarczali rakiet, a Chińczycy robotników, którzy zajmowali miejsce zmobilizowanych na wojnę robotników. W całym kraju powstała sieć bunkrów i schronów skutecznie osłabiająca impet nalotów. 



Zapach napalmu o poranku

 Skuteczniej działało lotnictwo w walkach na Południu. Gdy tylko NVA i Viet Cong ( VC ) przechodziły do większej ofensywy szybko były pacyfikowane przez amerykańskie i rządowe śmigłowce, szturmowce i artylerię. Wielkie ofensywy komunistyczne takie jak atak w dolinie Ia Drang w 1965 , ofensywa Tet w 1968 czy ofensywa wielkanocna w 1972 były powstrzymane głównie siłą ognia. 
  Jednak miało to też uboczny skutek - setki tysięcy zabitych przy okazji cywilów nie przysparzały zwolenników rządowi w Sajgonie ( i tak do szczętu skorumpowanemu ). Tutaj również zrzucono setki tysięcy ton bomb i wystrzelono miliony ton amunicji a wojnę przegrano...


Szlak Ho Chi Minha


   Najpotężniejsze naloty spadły jednak na szlak transportowy, którym dostarczano zaopatrzenie dla walczących na Południu wojsk komunistycznych. W powszechnych wyobrażeniach trasa  ta biegnąca przez pokryte dżunglą góry Laosu i mokradła Kambodży, była ciągiem ścieżek w gęstym lesie. Cały transport amunicji, borni dla partyzantów komunistycznych odbywał się na grzbiecie tragarzy i na sławnych wietnamskich rowerach transportowych. 
   Pomyłka, albo pół prawdy. Na początku, na przełomie lat 50 i 60-tych faktycznie tak to wyglądało. Jednak później szlak był siecią utwardzonych i doskonale zamaskowanych dróg. Gdy tylko Amerykanie rozwalili gdzieś fragment szlaku natychmiast ruszano do odbudowy. Ruch puszczano inną odnogą. Przy stałych remontach pracowały tysiące saperów i dziesiątki tysięcy uroczych skośnookich nastolatek z sztychówkami, motykami i kilofami w ręku.
  Jak radzono sobie z rzekami i potokami ? Po prostu utwardzano brody rzeczne. Jednak przejazd nie był widoczny gołym okiem tak jak most. Oczywiście czasem w niektórych miejscach przenoszono towary na grzbiecie człowieka itp. ale większość trasy pokonywano w ciężarówkach takich jak  sowieckie ZIŁ-y czy naszych STAR-y ;) 
  Natomiast żołnierze szli nadal pieszo - marsz  trwał około dwóch miesięcy. Szli właściwie na śmierć. Większość z niemal miliona poległych bojowników VC było w rzeczywistości poborowymi NVA. Nie mogli nawet pisać listów do domu bo zdaniem sztabu przeciążało by to linie transportowe. Listy swoje przecież ważą ;)


  Istniała też stale rozbudowywana sieć rurociągów. Po co ? Choćby  dla czołgów....Niekiedy NVA używała sił pancernych podczas większych operacji. Oczywiście produkcji wiadomej. 
  Możemy sobie tutaj zadać pytanie - przecież te ciężarówki nie wjeżdżały na teren Wietnamu Południowego ? A po co miały wjeżdżać ? Rzeka zaopatrzenia przy granicy z Wietnamem Południowym tworzyła coś w rodzaju delty. Rzeka zmieniała się w setki potoków i strumieni. Tam w Wietnamie Południowym rzeczywiście amunicje, miny, kałasznikowy, dragunovy itd.  ładowano na setki rowerów. Moździerze czy haubice rozmontowywano. Do przemytu używano także licznych na Mekongu łódek transportowych i rybackich. Paliwo wlewano do beczek i puszczano z nurtem Mekongu i innych rzek. W dole rzek wyławiali je partyzanci używając sieci.
  Inny szlak wiódł też drogą morską. Broń szmuglowano m.in na pokładach rybackich dżonek.

  

Amerykanie zrzucili na szlak dosłownie miliony ton bomb. Obliczono po wojnie  na jednego żołnierza NVA zabitego  w nalotach  na Szlak przypadało   około 100 ton zrzuconych bomb....
  Skuteczniejsze były metody niekonwencjonalne. CIA szkoliła laotanskich górali którzy walczyli z NVA i laotańską partyzantką  komunistyczną metodami... partyzanckim. Partyzanckimi bo Wietnamczycy dosłownie okupowali znaczną część kraju. Choć oficjalnie ich tam nie było. Amerykanie też oficjalnie nie zrzucali bomb na Laos. Hippiesi i lewicowi profesorowie wiedzieli, że ich wojsko zrzuca codziennie setki ton napalmu na Laos i buntowali  się przeciw temu. Tego, że NVA okupuje część suwerennego przecież kraju nie zauważali ... ;)


CIA uzbrajała też cywilne  awionetki i kierowała je do ataków na Szlak. Było to chyba bardziej racjonalne niż tłuczenie bombami zrzucanymi z superfortec.... Dużą skutecznością wykazywały też   kanonierki powietrzne. Były to samoloty transportowe do których , którym jedna z burt naszpikowana różnorodną bronią - haubicą, działkami automatycznymi, karabinami maszynowymi, wyrzutniami granatów itp. Nadlatywały nocą nad szlak i tłukły nasze STAR-y oświetlając sobie pole walki flarami, lub używając noktowizorów. AC-130 po pewnych modyfikacjach amerykanie używają bojowo do dziś:



  Pod sam koniec zaczęto też zrzucać pierwsze bomby naprowadzane laserowo.

  Uczeni amerykańscy wymyślali też różne dziwne metody.  Na przykład zasypywanie chmur monsunowych jodkiem srebra by je rozpędzić i ułatwić zadanie pilotom. Zrzucono przez pewien czas jakieś paskudztwo które wzmacniało błotnistość dróg. Zasypywano też Szlak czujnikami ruchu. Dane te analizował wieeelki komputer w Pentagonie, trochę pomagało, ale i tak na niewiele się zdało.           
 Przypomina to sytuacje z amerykańskiej wyprawy pod Hindukusz. W pewnym momencie Jankesi mieli już taką ilość fotek i filmów z setek dronów, że nie potrafili tego przerobić. A Talibowie jak widać istnieją nadal i potrafią zdobyć ćwiercmilionwe miasto ...

  We znaki NVA  dawały się też oddziały SOG. Była to wyjątkowo tajna formacja złożona z najlepszych amerykańskich komandosów i górali z pogranicza. Szarpała ona nieustannie wypadami dywersyjnymi siły komunistyczne w Laosie i Kambodży. To właśnie  najprawdopodobniej w  SOG służył ten pan:


Z komunistyami walczyły też oczywiście laotańskie wojska rządowe wspierane między innymi  przez wojska tajskie. Jednak ostatecznie szlak funkcjonował do ostatecznego zwycięstwa Hanoi...

  Szlak usiłowano przerwać na serio dwa razy. W 1970 Amerykanie i wojska południowowietnamskie wkroczyły na pewien czas do Kambodży. Uratowały przed załamaniem wojskowy reżim generała Nola i zdewastowały infrastrukturę Szlaku.  Podniosła się jednak straszna awantura. Nixon stał się kolejnym amerykańskim Hitlerem. Wybuchły gwałtowne protesty na studenckich  miasteczkach. W jednym z nich Gwardia Narodowa otworzyła ogień zabijając  4 studentów. Politycznie nie dało się dłużej okupować terenów Szlaku. Natomiast NVA okupować sobie mogła pół Laosu, bo po pierwsze jej tam nie było choć była, a po drugie to byli przecież dzielni bosonodzy partyzanci.  Szlak odbudowano. 
  W 1971 wojska południowowietnamskie dokonały głębokiego rajdu na Laos jednak zostały zmasakrowane. Amerykanie stracili zaś wielu pilotów szturmowców i śmigłowców. NVA miały już wtedy nie tylko granatniki RPG i działka automatyczne ale i ręczne wyrzutnie przeciwlotnicze naprowadzane na ciepło silnika. Jak widać ci bosonodzy dzielni bojownicy wcale tacy bosonodzy nie byli ;) 

Tymczasem w dżunglach, na ryżowiskach i w zaułkach Sajgonu...

 Po ofensywie Tet w styczniu 1968  ogromna większość  partyzantów VC zginęła , poszła do niewoli lub przeszła na stronę rządu ( sic ! ). Militarnie to potężne uderzenie, choć chwilowo zachwiało rządem w Sajgonie,  było klapą. Najlepsze oddziały wyginęły. Oczekiwane  powstanie ludowe  nie wybuchło. Co więcej po Tet przeprowadzono wreszcie reformę rolną odciągającą  chłopów od ideologi VC.
   Szokiem było odkrycie  ofiar  rzezi Hue. VC i NVA wtargnął tam podczas ofensywy Tet. Miasta bronili przez miesiąc. Tuż po opanowaniu tego "wietnamskiego Krakowa" dokonali masakry tysięcy prawdziwych i potencjalnych przeciwników politycznych. Metodą katyńską. Zbiorowe groby odkryto niedługo po wyparciu komunistów. Południowi Wietnamczycy  woleli złodziej zz Sajgonu niż morderców z Hanoi. Coraz mniej ludzi unikało poboru, coraz prężniej działały chłopskie samoobrony organizowane wokół oddziałów amerykańskich Sił Specjalnych. Konspiracja komunistyczna była coraz lepiej infiltrowana i rozbijana  w wyniku co prawda  brutalnej, ale skutecznej operacji "Feniks".


Co się jednak w takim razie zdarzyło, że Południowy Wietnam, USA i ich sojusznicy tę wojnę przegrali ? O tem w przyszłym tygodniu, w drugiej części opowieści.


P.S.  czyli dodatek bieżący


Sojusz islamsko-banderowski ;) VS.


sojusz moskiewsko-islamski 

  Ważna "ciekawostka". Moskwa rozpędziła separatystyczną "administrację" miasta Horliwka w Donbasie. To miasto w aglomeracji Doniecka jest  oblegane przez jakiegoś czasu przez wojska ukraińskie zostało podporządkowane bezpośrednio  administracji  Obwodu Rostowskiego w Rosji. 
  O co chodzi ?  Według mnie jest tak:Putin wybiera z  Donbasu najlepszych ludzi i wysyła na nową wojnę. Nie chce więc by doszło kiedyś do powtórki z tego co Chorwaci zrobili w 1995.  W 1991 miejscowi Serbowie wspierani militarnie przez Belgrad zrobili powstanie i stworzyli niezależne od  Zagrzebia państewka. Chorwaci toczyli z nimi zaciekła wojnę w latach 1991-92. Potem skupili się bardziej na wojowaniu w Bośni. Na pograniczu Chorwacji i zbuntowanych republik toczyła się do 1995  taka "mała wojna" jak teraz w Donbasie. Gdy Chorwaci umocnili państwo i armię rozjechali podczas ofensyw "Błysk"  ( V  95' ) i "Burza" ( VIII 95')  wojska serbskich  republik . Było to jedno z największych zwycięstw wojska chorwackiego w historii. Niestety towarzyszyła tej operacji tradycyjna dla Bałkanów lat 90-tych czystka etniczna ze wszystkim "atrakcjami". Czemu Chorwatom się udało ? Wysokie morale wojska, dobre dowodzenie oraz zielone światło z Waszyngtonu. Amerykanie dostarczyli nawet zdjęć satelitarnych pozycji serbskich.



   Oczywiście istnieje sporo różnic . Ukraina bardzooo powoli odbudowuje  swój potencjał militarny. Naprawa państwa idzie jak krew z nosa. Niechęć do poboru narasta, zmęczenie wojną także. Przyczynia się do tego m.in zbyt wolne zmienianie państwa, poczucie bezsensu walki za odległy Donbas i szereg innych czynników. Z dowodzeniem też bywa kiepsko zarówno w wyniku działania agentury GRU jak i choćby nadmiernej ambicji czy zwykłej głupoty i niedoszkolenia kadr.
   Separatyści w Krajinie i Slawoni mieli autentyczne poparcie ludności serbskiej. Tamta wojna była autentycznym starciem nacjonalizmów, gdzie nikt nie był aniołkiem. Tutaj separatyści mają już bardzo nikłe poparcie. Większość  ludności  regionu jeśli jeszcze nie uciekła przed nieustannymi grabieżami i walkami nie popiera nikogo. 
 Jak pisałem wyżej Ukraińcy mają coraz mniejszą ochotę umierać za zdewastowany Donbas. Coraz mocniejsze są głosy żeby się odciąć ( pojawiały się już w 2014). Okupowane obszary to obecnie mniej więcej połowa obwodów Donieck i Ługańsk czyli circa 25 000 km2 co jak na warunki Ukriany nie jest bardzo wielką powierzchnią. Natomiast zbuntowane republik serbskie niemal 1/3 Chorwacji.
   No i administracja Obamy zielonego światła nie da. Jednak , któregoś dnia jakiś republikański prezydent mógłby takie światło dać.... Ukraińcy mogli by wtedy uderzyć tak jak Chorwaci w 1995. Na terytorium  włączone do Federacji czyli Chanatu Moskiewskiego nie uderzą. Nie dokonają inwazji  na Krym, mogą go tylko dusić. Dlatego zapewne cześć miast w donbaskich "Ludowych Republikach" zostanie właczona  do Chanatu by uniemozliwić manewrowanie wojskami podczas takiej ostatecznej  ofensywy. A jeśli by nawet uderzyli czeka Ukrainę przykra  kontra:


Pretekst będzie...
Apropo Kaukazu jutro 16 rocznica wybuchu II wojny czeczeńskiej, która wyniosła do władzy Włądymira Władymirowicza. Wszyscy wiedzą, że te wybuchy w Moskwie i Wołgodońsku to wyjątkowo nie byli islamscy terroryści tylko moskiewska bezpieka i wywiad. Zastanawia mnie jak ludzie, którzy nie negują faktu, że wszystkie poszlaki  w tej sprawie kierują nas ku rosyjskiej bezpiece jednocześnie mogą apriorycznie dorzucać inne możliwości ws katastrofy w Smoleńsku niż "pancerna brzoza" ? Tym bardziej, że Jurij Felsztyński, człowiek, który razem z śp płk Litwinienką ujawnił te szczegóły uważa, że Kaczyński został zamordowany. Nie ma chyba na świecie lepszego żyjącego specjalisty od ciemnych prowokacji i terroryzmu współczesnej Moskwy.
   2 październik to też oczywiście dzień kapitualcji warszawy w 1944 i Dzień Pamięci Cywilnej Ludności Powstania. Chwała cywilnej ludności  Warszawy !
    No i 2 październik to dzień Aniołów Stróżów ;)






 



 


 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz