wtorek, 7 kwietnia 2015

Z dogmatyki polskiego pragmatyzmu  1


    Jednym z koronnych argumentów  zwolenników "drogi Orbana" jest śmiertelne zagrożenie dla  Polaków na Ukrainie oraz Polski ( szczególnie Podkarpacia )  jaką  stanowi, jak to nazywają "banderyzacja" Ukrainy po Majdanie. Jest w tej panice  trochę ziaren prawdy. Jak w każdej legendzie. W legendzie o Wandzie i Kraku tak samo.  Większość to jednak bajania  jak to już bywa z legendami. Resentymenty, panika, trochę też pychy, ignorancji  i autentycznego moskiewskiego trolingu.

Resentyment

   Nie wziął się z niczego. Rzeź wołyńska i masakry w Galicji Wschodniej to jedna z najbardziej ponurych kart XX wiecznej historii Polski. Jedna  najczarniejszych kart stosunków polsko-ukraińskich. Wołyń, a właściwie zachodnia i centralna jego część spłynął krwią w 1943 roku.         Partyzanci UPA i  wołyńscy chłopi zmasakrowali około 60 000 swoich sąsiadów. Jatka ta  miała tak dużo cech ludobójstwa, że właściwie należało by ją za ludobójstwo uznać. Oczywiście trzeba wiedzieć, że termin "ludobójstwo" jest często nadużywany z róznych przyczyn.. Przeważnie jest to uzyteczność propagandowa.  "Wołyń" wpasowuje  się w klasyczną definicję.... 
   Masakr dokonano w stylu przypominającym jako żywo wydarzenia w Rwandzie i Burundii w 1994. Podstawową metoda egzekucji były ciosy narzędzi rolniczych - siekier, wideł, motyk, kłonic czy noży rzeźnickich.  Masakry w Galicji Wschodniej to głównie  1944. Tutaj chyba słuszniej można powiedzieć o krwawych czystkach etnicznych. Nie wiadomo ilu Polaków zamordowano, może 40 może 60 tysięcy. Większość ofiar w Hałyczynie zginęła od kul choć widły i siekiery też nieraz szły w ruch.


Winnica - lato 2009. "Śmierć wrogom", ale naprawdę nie chodzi tu o Polaków. Polaków, których zresztą jest pełno na wschodnim Podolu. Dodajmy, że tysiące Rosjan z Ukrainy a nawet  Rosji walczy z "separami" i rosyjską armią w Donbasie. Zresztą...


Takich napisów było dużo więcej ;)




   Trudno więc  się dziwić naszemu resentymentowi. Gdy jednak gniew i żal trwa dziesięciolecia, gdy rzutuje na racjonalność wyborów politycznych  po prawie stu latach, należy się zastanowić czy aby na pewno jest to słuszne. Bo robią się nam z tego jakieś Bałkany. Nie będę się wgłębiał w tematykę upowską, będzie jeszcze o tym opowieść. Ważne jest to, że temat  "Wołynia" był latami spychany na margines pamięci. 
  Robiono to w imię źle pojętego tzw "giedroycizmu". Samego kniazia Giedroycia  odsądza się teraz często od czci i wiary. Celują w tym szczególnie ci, którzy nigdy nie mieli w ręku żadnego jego tekstu i za bardzo nie wiedzą kim on był. Tymczasem ów "giedroycizm" był  spójnym i racjonalnym poglądem na relacje Polski z krajami dawnej  Rzeczpospolitej. Jak zauważył mój kolega był absolutnie genialny na lata 70-te. Jednak już po upadku ZSRR wypadało by go nieco zmodyfikować.   Tymczasem całą epokę po 1989 dogamtycznie trzymano się lini "dawania Litwinom, Ukraińcom czasu na okrzepnięcie". Liczono, że wtedy gdy już będą normalanymi krajami,  rozliczą się ze swoją historią .       Zasadniczy kurs na współpracę Europy Wschodniej był jak najbardziej słuszny. "Giedroycizm" w polskiej polityce wschodniej zakończył  około 2007, Radzio "Eurohrabia"  Sikorski. Wprowadził w zamian jak to ujął "politykę piastowską miast jagiellońskiej". Z Piastami wiele wspólnego ta polityka nie miała. Miała za to wiele stycznych  z wizjami Krula Korwina czy Roberta "Meduzy" Winnickiego. Każdy zwolennik tych gentelmanów  powinien mieć to na uwadze :) 
  Paradoksalnie   pamięć o Wołyniu był nadal schowana, i dopiero odradzanie się polskiej świadomości narodowej sprawiało, że coraz więcej ludzi dowiadywało się o tych krwawych dniach. Można się przyczepić sformułowania "odradzanie się świadomości narodowej". Nie przesadzam. Polska postjaruzelska była okresem najgłębszego upadku poczucia  realnej  przynależności do narodu polskiego. Cofnęlismy się do czasów rabacji galicyjskiej. Cofnęliśmy się do czasów chłopów z "rozdziobią nas kruki wrony". Odwrócenie tego procesu to mniej więcej okolice sześćdziesiątej rocznicy Powstania Warszawskiego. Wraz z zainteresowaniem się własną historią, przyszło i zianteresowanie także ponurymi wydarzeniami na  Wołyniu. Szczyt  tego zainteresowania społecznego  to mniej więcej 2013. I w tym samym roku wybuchła rewolucja na Ukrainie. I szereg incydentów rozdmuchiwanych do niebotycznych rozmiarów, w czym celował skądinąd  ciekawy portal Kresy.pl  czy xiądz Zaleskian. Nałożyła się na to wieloletnia kretyńska polityka Litwinów spychająca polskich Wiliniuków ku grigorijewksiej wstażce...

 Resentyment można jednak jeszcze zrozumieć. Ludzka rzecz. Do pewnego poziomu nawet  zdrowa. Trudniej zrozumieć ignorancję i pychę

Ignorancja


  Mało wiemy o naszych sasiadach. Posiłkujemy się różnymi stereotypami. Oczywiście stereotypy nigdy nie biorą się z niczego wbrew politporawności. Stereotyp Ukrainy jako kraju wściekłego nacjonalizmu , "rizuństwa", "czarnych podniebień"  jest oczywiście bardzo stary i ciągnie się od czasów hajdamackich. Gdybym  za dobrą monetę brał bym wszystkie ostrzeżenia przed "hajdamakami" to już kilka razy powinienem być zabity przez "banderowców". 
  Szczególnie zmitologizowane są ukraińskie partie odwołujace się do tradycji upowskiej. Od początku Majdanu Polacy zasypywani byli ostrzeżeniami przed "odradzającym się wściekłym nacjonalizmem" , ba niektórzy widzieli już zmartwychwstałe sotnie "Chrina" i "Bira" rajdujące w bieszczadzkich lasach. Ile to tekstów przeczytałem jak to Ukraina zaraz po Majdanie stanie się upiornym Banderlandem, gdzie strach będzie odzwać się po polsku...  Realia wyglądają tak, że  kandydaci "banderowscy" otrzymali w wyborach prezydenckich  łacznie 3% głosów. W wyborach parlamentarnych ani Swoboda ani Prawy Sektor nie weszli do Werchownej Rady. Tyle warte są "ekspertyzy"  rodem z "Najwyższego Czasu" i tym podobnych periodyków "realistów". 
    Wiele uwagi skupia się na przenikaniu "banderyzmu" do innych partii ukraińskich. Ja mówie, dobrze, że Porosz czy Jaceniuk chwalą od czasu do czasu generała  Suchewycza czy Banderę, Zabiera to elektorat partiom skrajnym, które nawiasem mówiąc  nie są ani w 10% tak antypolskie jak  sie  czesto w Polsce myśli. Nie mówi się też głośno o wielu niewygodnych dla "wizji" rzeczach. 
    Przykładowo kolejną falę antybanderowksiej paniki wywołało ustanowienie 14 października "dniem obrońcy ojczyzny". Dotychczas tym dniem był sławetny 23 luty. Czemu 23 luty ? Otóż 23 lutego 1918 "bochaterscy" bojcy  Gwardii Czerwonej zaatakowali, oddziały niemieckie tak skutecznie, że uciekając wypili kilka cystern spirytusu. Takie to było święto. Sam czternasty październik  to oczywiście  świeto UPA. Zapomina się, że banderowcy wybrali ten dzień dlatego, że było to stare zaporoskie święto "Płaszcza Matki Bożej". Na ikonach pod tym płaszczem wymaloway był czesto m.in polski król...  Oj  huczało na forach prawicowych o tym jak to Porosz  czci UPA. Natomaist jakos cicho było o tym, że w kilkukrotnych głsowaniach  upadł wniosek Swobody by uznac UPA za stronę wojująca w II wojnie swiatowej. Jak mawiał Hegel "jeśli fakty nie zgadzają się z tezą, tym gorzej dla faktów" ;))


Jeden z pierwszych poległych - Michaiło Żyzniewski. Białorusin, członek Prawego Sektora. Jego porzodkowie walczyli w powstaniu styczniowym. Chyba najlepsza charakterystyka tego co wydarzyło się w Kijowie zimą 2013/14.





Pycha

    Ano tak. Stereotyp "chłopa - rizuni" nie wziął się z niczego, ale i "pysznego polskiego pana" też nie. Lubimy patrzeć na Ukriaińców z góry. Często jest to  podszyte ogromnymi kompleksami wobec "białego człowieka". Takie myślenie nawpólświadome: "o my jesteśmy cywilizowanym  plemieniem, blada twarz nas szanować, nasz sachem Tusku być ważny człowiek w Namiot Wielka Narada".   
   Jakby jednak nie było, jakby się z nich nie podśmiechiwać to  tam na demonstracje potrafi wyjść półtora miliona ludzi... Można też poczytac trochę o tej Ukrainie.  Choćby sprawa kultury. To nie tylko Szewczenko...

 Na koniec

Dwa dobre linki


Dowód na to, że z neoendecji może jeszcze coś będzie. Coś więcej niż ruch młodzieżowy czy nowy LPR...


A to pisze moja kijowska gospodyni  Paula Stanisławna. O  realnych  problemach  w Kijowie. Naprawdę mają ważniejsze  sprawy na głowie niżli  odzyskiwanie Przemyśla i Łemkowszczyzny ;)


A tu idziemy z Paulą Stanisławną na polski cmentarz wojskowy w Bykowni. Pouczająca wycieczka.



P.S.

Nie mam nic do "majdanosceptyków". Uważam, że najgorsze co można robić to tropić "ruskich agentów" wszędzie, w czym celują niektóre portale prawicowe.  Wielu moich znajomnych umocniło swoją "ukrainosceptyczność" dzięki portalowi Fronda.pl. 

Dyskusja o wydarzeniach na Ukrainie czesto sprowadza się do wyzywania się od "banderowców" i "zielonych ludzików". Taka dyskusja nie ma sensu. Sens ma rzeczowa dyskusja.

P.S. 2 

W sprawie dziejszych sensacji z RMF-u. Nie wierzę "naszym rosyjskim partnerom" ani naszej prokuraturze wojskowej. Historie o generale Błasiku na bani słyszałem już od Janusza Palikota ;) Sam "przeciek" ma na celu pomóc Gajowemu.  A co myślę na temat Smoleńska napisałem w Wielką  Sobotę.  I jeszcze kiedyś napiszę.


https://www.youtube.com/watch?v=ajbOOeku3FY







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz