niedziela, 17 grudnia 2017

Stay-behind



Bagnet na broń


  Piszę ten artykuł o Estonii. Estonia jest zdolna wystawić 65 tysięczną armię. Przyrównując do naszych warunków Wojsko Polskie w razie wojny liczyło by 2,5 miliona "bagnetów". Sama estońska OT to 15 tysięcy ludzi, a planuje się podwojenie tej liczby. Putin wie, że pacyfikacja Estończyków będzie równie kosztowna jak wojny czeczeńskie.
   W tym kontekście zastanawia mnie czy nasze MON ma plany wojny partyzanckiej takie jakie powstały w Krajach Bałtyckich ? Nawet w optymistycznym wariancie przebiegu działań zbrojnych Rosjanie mogą przejąć kontrolę nad częścią terytorium Rzeczpospolitej. W nomenklaturze NATO-wskiej działania przygotowawcze do działania w podziemiu nazywają się "stay-behind". Czy takie "stay-behind" są realnie przygotowywane ? Są to działania wielorakie. Plany budowy skrytych magazynów i leśnych bunkrów. Plany koordynacji działań z Wojskami Specjalnymi , WOT, ale też innymi rodzajami Sił Zbrojnych oraz wywiadu wojskowego i cywilnego. Szkolenie "cichociemnych" , którzy stanęli by na czele oddziałów partyzanckich. Zasady na jakich działała by partyzantka leśna i miejska. Zasady kontaktu z partyzantami na Litwie i ewentualnie na Białorusi. Określenie priorytetów w potencjalnej akcji dywersyjnej. Regulamin zachowania dla dowódców i żołnierzy oddziałów, które znajdą się na tyłach wroga.  Metody oporu cywilnego, zbierania danych wywiadowczych, małego sabotażu. Szkolenie ludności jak ma się zachowywać po wkroczeniu wojsk inwazyjnych. I tak dalej.


Nawet w optymistycznym wariancie pod okupacją może się znaleźć Warmia, Mazury, Suwalszczyzna, Podlasie i północne Mazowsze. To jednak bardzo dobry teren dla partyzantów i komandosów operujących  na tyłach wroga. Źródło foto  - Wikipedia.




Przed wojną polski wywiad wojskowy przygotowywał się do okupacji części bądź całości II RP. Między innymi dzięki temu już 7 dni po kapitulacji Warszawy w 1939 r. polskie podziemie omal nie zgładziło Hitlera za pomocą pół tony trotylu. Obecnie nie tylko Estonia robi plany oporu pod rosyjską okupacją. Robi się to również na  Łotwie i Litwie, oraz w Finlandii. Na Ukrainie zaś, na terenach okupowanych przez Rosjan i rebeliantów działali partyzanci z tzw. oddziałów "Cień". Wypadów na tyły frontu dokonywali też ukraińscy komandosi, zwiadowcy i pododdziały ochotnicze. Z Rosją da się walczyć. A tym bardziej, że Polska ma długie tradycje wojny podjazdowej.


              
                                                    W 1109 Bolesław III Krzywousty pokonał armię inwazyjną głównie dzięki nieustannemu szarpaniu jej z tyłu, przodu i boku.



Woda dla ryb 


 Przygotowanie cywilów jest równie ważne jak przygotowanie partyzantów. Bez wsparcia ludności każdy uciekinier czy zestrzelony lotnik zostanie schwytany. Bez pomocy cywilów każda grupa dywersyjno-zwiadowcza czy oddział partyzancki zostanie rozbity. Jak mawiał Mao Tse-Tung "partyzanci bez chłopów są jak ryba bez wody". Obok wspierania partyzantów, ważnym elementem walki na tyłach jest opór cywilny. Indywidualny, oddolny sabotaż. A co takiego sabotaż ? Na przykład przebicie opon w ciężarówce okupanta, wadliwe wykonanie silnika, powolna praca na rzecz okupanta. Jest także "mały sbaotaż". W okupowanym Donbasie działała grupa cywilnego oporu kierowana przez, o ile dobrze pamiętam, grafika komputerowego. Malowali na sklejce karykatury przywódców "republik ludowych" po czym przypinali je za pomocą trytyrytek na płotach i słupach. Tropiono ich z zajadłością taka jakby co najmniej podkładali miny i zabijali oficerów. 


Czego potrzeba by być partyzantem ?


    Na pewno przekonanie, że powszechny dostęp do broni sprawi, że w razie W partyzantka będzie prężna i groźna jest mylne. Dla partyzanta dużo ważniejsza od umiejętności strzeleckich jest zdolność do przejścia 200 kilometrów. W grudniu w górach. Z RKM-em na plecach. Bez butów ... Człowiek, który ma nogi obwiązane szmatami i taśmą klejącą tez może maszerować. Człowiek może naprawdę dużo.  Inna rzecz, że w Estonii MON rozdaje karabinki szturmowe obywatelom, a w Polsce żołnierz zawodowy musi wyrabiać sobie pozwolenie na broń ...  
    Polska to nie Litwa, Estonia czy Finlandia. Jest nas ponad 35 milionów. Pobór póki co konieczny nie jest. Natomiast masy chłopaków i dziewczyn z ostatnich klas szkół średnich wystarczy tylko delikatnie pchnąć i sami się zgłoszą do WKU. Klasy wojskowe warto zamienić w klasy wojskowe z prawdziwego zdarzenia.  Można by też odtworzyć przedwojenne szkoły wojskowe dla młodocianych.  Warto wspierać Legię Akademicką i różnych "Strzelców". W Finalndi i krajach Bałtyckich OT i paramilitarne organizacje nie są wyśmiewane tylko otoczone powszechnym szacunkiem.  Trzeba uczynić wuef i przysposobienie ważnymi przedmiotami w szkole. Trzeba  mieć kadry i infrastrukturę do masowego szkolenia poborowych i ochotników w razie wzrostu zagrożenia.  Z tymi granicami mamy szansę obronić się sami, z tylko technicznym wsparciem Amerykanów. 




                        

               Przesmyk Suwalski - Moskovia podczas inwazji na Kraje Bałtyckie będzie musiała go zająć by odciąć NATO-wską pomoc. Teren to jednak dobry dla obrony regularnej jaki nieregularnej. Puszcze, lasy, jeziora, morenowe wzgórza, mokradła, torfowiska, zabagnione rzeki. Finka wskazuje Bagna Biebrzy. Gorzej bronić się będzie na linii Brześć - Warszawa. W 1920 ofensywa moskiewska zatrzymała się dopiero na przedpolach Stolicy...



P.S.


Tak straszę, ale się nie bójcie. Wojna jest jednak bardzo mało prawdopodobna. To nie Francja, która idzie ku wojnie domowej. Nie bójcie się - weselcie. Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku ! Do zobaczenia w 2018 - oby był lepszy/ tak samo dobry jak 2017.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz