czwartek, 30 listopada 2017

Na grudzień i na 2018




                                                           Wisłok - maj 2015


W grudniu pewnie Wam jeszcze opowiem o podkarpackich herbach. Może będzie też coś o Indianach z USA. O tak to nawet jutro, bo mam prawie gotowe.  Może będzie w grudniu o Basajewie - część 2. A może to wszystko w styczniu.  Na pewno w grudniu napiszę o majdanie jak obiecałem. Będą też jakieś wpisy przyrodnicze i podróżnicze. A w 2018 ? Już od jakiegoś czasu nie miałem pomysłu co robić dalej z blogiem: http://chutornik.blogspot.co.uk/2017/09/a-co-z-blogiem.html.



                                                         Wybrzeże hrabstwa Dorset - lipiec 2017



  Potem jednak pomysł się pojawił Zrobiłem małą selekcję wpisów i tak jak obiecałem myślę o stronce: http://chutornik.blogspot.co.uk/2017/10/a-moze-stronka.html . Wpisów będzie teraz mniej, myślę, że 5-10 w miesiącu to wystarczająca liczba.  W ciągu ostatnich 32 miesięcy powstało niemal 1100 wpisów. Horrendalna liczba. Choć w tej magmie powstało parę brylantów. I stąd pomysł, by powstała strona internetowa. A kiedy dokładnie tego nie wiem. Koncepcja jak ma wyglądać jednak jest. Wpisy, gdzie jest więcej tekstu niż zdjęć, wpisy najlepsze będą zredagowane i poprawione. I tak będzie dział "Polityka i życie" o polityce i o życiu ;), "Dział wschodni"- o Ukrainie, Białorusi, Państwach Bałtyckich, Kaukazie, Azji Środkowej, "Gry wojenne"- dział militarny. Będzie też rozdział "O sztuce" (o sztuce i recenzje). O historii opowiem w rozdziale 'Gawędy i dumy". Będzie też dział "Z osobistej szuflady" i część "Wierszyki, piosenki, rysunki". Każdy dział będzie miał aneks z linkami do innych wpisów w tej tematyce. Z kolei wpisy z przewagą fotografii będą podzielone na działy "Podkarpacie" i "Podróże". Będzie tam trochę fajnych zdjęć i linki do wpisów. Z małym opisem co link zawiera. Żeby nie dublować bloga i żeby nie blokować serwerów. Tak to ma wyglądać. A kiedy ? Nie wiem :) Na pewno etapowo będzie robiona. Może pół roku może dwa lata.





Prządki - styczeń 2017


     Szczerze mówiąc jestem trochę zmęczony pisaniem. Czasem sam nie wierzę w to co piszę. Lub raczej sam w sobie walczę o to żeby wierzyć. A może wszystko nie ma sensu ? Może nie, ale warto choć starać by wierzyć. Inaczej utonie się w morzu. Morzu rozpaczliwego hedonizmu, śmiertelnej nudy, poczucia bez sensu. To chyba główna choroba dzisiejszych czasów - pustka. Mamy lecieć na Marsa, w naszych telefonach możemy czytać cale biblioteki, żyjemy dłużej. A wszędzie czyha pustka. Ale zawsze należy nie gubić iskry nadziei. Dlategóż w 2018 będę pisać dalej.
\




Pogórze Kaukazu, Gruzja - październik 2016








Na przełęczy

środa, 29 listopada 2017

Ja jako junak


Siostra pyta mnie czemu wrzucam sobie takie paskudne selfie na bloga. Owszem może zbrzydłem, ale raz - kiedyś byłem ślikota , dwa nie jestem już taki ślikota bo miałem ciekawe życie XD

Trochę starych selfie:










































wtorek, 28 listopada 2017

Rangersi i kawalerzyści




Rangersi podczas walk w Afganistanie w 2012 r.



  Irak, Afganistan, Syria, Kosowo, Somalia, Panama, Grenada - prawie wszędzie, gdzie interweniuje amerykańska armia pojawiają się komandosi z 75 Regimentu Rangersów. Pułk ten został stworzony w 1984 i liczy obecnie ok. 3500 żołnierzy. Historia rangersów jest jednak dużo dłuższa. Wywodzą się z oddziałów formowanych już w XVII wieku do walk z Indianami. Jednostki rangersów złozone z kolonistów walczyły w kolejnych wojnach z Indianami i Francuzami. Była to lekka piechota złożona z "kresowych Amerykanów", często zawodowych myśliwych. Byli specjalistami od zwiadu, rajdów na tyły wroga i zasadzek. Tej sztuki nauczyli się od Indian - czasem sojuszników czasem wrogów. Uzbrojeni w noże, tomahawki (toporki) i gwintowane karabiny. W XVIII i na początku XIX wieku broń gwintowana była mniej szybkostrzelna od gładkolufowej. Jednak była celniejsza. Nadawała się więc raczej do ognia wyborowego niż salw. Preferowali ją więc różni "partyzanci" np. Górale z Północnego Kaukazu walczący z Rosjanami. Rangersi poruszali się przeważnie pieszo, czasem konno lub czółnami. Umieli przetrwać w puszczy, na bagnach i na prerii. 

     Rangersami nazywano partyzantów walczący z Brytyjczykami podczas wojny o niepodległość USA. Później żołnierze tak nazywani walczyli w wojnach z Indianami  i w wojnie amerykańsko-brytyjskiej  w 1812 r. W czasie wojny secesyjnej konne formacje rengerskie tworzyła zarówno Unia jak i Konfederacja. Formacja powróciła w czasie II wojny światowej. Amerykanie wyszkoleni przez brytyjskich komandosów ruszyli w bój. Walczyli w Afryce Północnej, na Sycylii, we Włoszech, Normandii i dalej, aż po Niemcy. Wzięli także udział w walkach z Japończykami w Birmie, na Filipinach i Nowej Gwinei.  Pojawili się znów w czasie wojen w Korei i Wietnamie. Po wojnie  wietnamskiej rangersów rozformowano. Jednak amerykańscy wojskowi doszli do wniosku, że taki oddział będzie przydatny. Tak więc w 1984 powstał 75 Regiment. Jego odpowiednikiem w naszych Wojskach Specjalnych jest JS Agat. 




Rangersi w Wietnamie - 1968 r.




      Lekka piechota, lekką piechotą, ale Amerykanie konfrontacji z Anglią by nie wygrali bez kawalerii. Jej twórcą był nasz rodak Kazimierz Pułaski. W latach 1768-1772 okazał się samorodnym geniuszem wojny partyzanckiej. Wyparty przez Rosjan i chłopski bunt z Podola (patrz http://chutornik.blogspot.co.uk/2017/09/dawni-polacy-o-siczy.html ) wraca do Rzeczpospolitej. Ze swych baz w Beskidzie Sądeckim i Niskim wyrusza z oddziałami na kawaleryjskie rajdy. A to szarpie Rosjan i wojska rządowe na Litwie i Podlasiu, a to broni Jasnej Góry.  Ścigany przez władze RON za współudział w przygotowaniu porwania króla błąka się po Europie.  W 1777 trafia do USA. Tam uczy Amerykanów walki z konia. Razem z drugim ochotnikiem Michałem Kowaczem de Fabriczym - Węgrem z pochodzenia. Wojska amerykańskie kiepsko sobie radziły jako jazda. Farmerzy i plantatorzy niejednokrotnie potrafili dobrze jeździć konno, niemal zawsze byli dobrymi strzelcami. Jednak jeździć i strzelać to jedno a władać szablą to drugie. Panowie ze wschodniej Europy  uczyli ich jak przeprowadzić szarżę na piechotę, jak walczyć z angielską kawalerią na szable. Przed nimi potrafili dojechać na pole bitwy zejść z koni i strzelać. Po ich naukach powstała US Cavalry. Kawaleria była zaś niezbędna nie tylko w regularnych bitwach, ale i do zwiadu, szybkich rajdów na tyły wroga. Piechota nigdy nie jest tak szybka jak jazda. Obaj panowie bardzo się więc dla USA zasłużyli. 
  



 Pułaski zginał 11 X 1779 w bitwie pod Savannah. Kowacz poległ kilka miesięcy wcześniej pod Charleston. Amerykanie do dziś czczą ich pamięć. 



Szadź



















poniedziałek, 27 listopada 2017

O wyborze szczęścia




To obraz przedstawiający przeprawę przez Berezynę. Listopad sprzed 205 lat. Czy ci Polacy czy Litwini byli głupcami idąc na Moskwę w owym sławnym 1812 ? Nie mówię o poborowych tylko o oficerach, ludziach którzy mogli nie popierać Napoleona. Nie ryzykować konfrontacji z Moskwą. Zaryzykowali ... Większość zginęła, często straszną śmiercią. Zawsze myśląc o takich historiach myślę czym jest szczęście ? Z jednej strony człowiek naturalnie dąży do pokoju. Żeby mieć dom i rodzinę i fajną pracę. Z drugiej bez tej nuty szaleństwa człowiek nie byłby człowiekiem. Patrząc czysto "racjonalnie"  tacy ludzie jak gen. Fieldorf  "Nil", Kolumb czy Kukuczko byli grubo poje.... A czym bylibyśmy jako ludzie bez takich jak oni ? 

Podkarpackie herby cz. 1









Herb województwa podkarpackiego. Krzyż oczywiście z herbu obecnej stolicy regionu - Rzeszowa.  Reszta nawiązuje do symboliki województw sprzed 1772 r. Lew to godło województwa ruskiego , a gryf bełskiego. Lew z herbu naszego województwa jest tym samym lwem, który jest jednym z ukraińskich symbolów narodowych. Jest to bowiem godło Rusi Halicko-Włodzimierskiej ( XII-XIV w.), która miała taki herb:




Także Podlasie ma taki "międzymorski"  herb - polski Orzeł i litewsko-białoruska Pogoń:





Natomiast herbem województwa bełskiego był gryf. 







Obecne województwo nasze leżało przed rozbiorami na terenie 4 różnych województw. Ruskiego, bełskiego, krakowskiego i sandomierskiego. Granice ruskiego, sandomierskiego i krakowksiego stykały się w okolicach Krosna.  Herbem krakowskiego był Orzeł Biały:






Sandomierskie miało zaś takie godło:






  Anegdota mówi, że Kościuszko podsunął ten herb Jerzemu Waszyngtonowi, gdy ten żalił się przy whiskey, że nie ma dobrego pomysłu na flagę dla USA. Czy anegdota jest prawdziwa nie mam pojęcia. Faktycznie jednak podobieństwo jest uderzające.


   Dzisiejsze podkarpackie województwo to przede wszystkim zachodnie ziemie województwa ruskiego. Województwo to  tuż przed rozbiorami miało ok. 89 000 km 2 a dzisiejsze podkarpackie ok. 18 000 km 2. Z kolei liczba ludności to odpowiednio ok. 1,5 miliona w 1770  i  ok. 2,1 miliona obecnie. Stolicą województwa ruskiego był Lwów, a sejmiki odbywały się w Sądowej Wiszni. Dzieliło się na tzw. ziemie. Były to ziemia lwowska, halicka, przemyska i sanocka. Enklawą nie połączoną z resztą województwa była ziemia chełmska. Jako jednostka administracyjna istniało w latach 1434-1772. Dzieje jego były burzliwe. Wschodnia część była nękana przez najazdy tatarskie. Czasem dochodziły także do zachodniej części województwa. Dla przykładu Krosno w 1498 zostało zaatakowane przez czambuły tatarskie i Wołochów, a w 1524 i 1624 przez Tatarów. Ataki zostały odparte. Inaczej było w 1672 r. kiedy Turcy i Tatarzy spalili miasto.  Stałą plagą było karpackie rozbójnictwo. Ciężkie straty poniosła wschodnia część województwa podczas wojny dom, wej z Kozakami i Rusinami-Ukraińcami która wybuchła w 1648 r. Z kolei zachodnia  cześć została spustoszona przez Szwedów i  hordy Rakoczego w latach 1655-1657 r.  http://chutornik.blogspot.co.uk/2017/01/zboj-i-rycerz-dwoch-rakoczych-cz-1.html . Ciężkie chwile przeżywano także podczas najazdu ... węgierskiego pod koniec XV w. , III wojny północnej i konfederacji barskiej. Nie mniej w tym czasie budowano nowe miasta i drogi. Zakładano nowe wsie - zarówno na prawie niemieckim jak i wołoskim. Tu o kolonizacji wołoskiej:http://chutornik.blogspot.co.uk/2016/11/ile-albanczyka-w-jozku-z-bukowiny.html . Rozwijała się kultura i nauka. Kres istnieniu województwa przyniosły rozbiory kiedy zostało włączone do Austrii. 

Tereny dzisiejszego województwa podkarpackiego w województwie ruskim należały do ziem sanockiej i przemyskiej. Godło obu ziem było to samo - dwugłowy, złoty orzeł na niebieskim tle. Złoty orzeł na błękitnym tle to herb Piastów Śląskich. Z kolei dwie głowy to symbolika rodem z Bizancjum. Pod taką chorągwią walczyli rycerze znad Sanu i Wisłoka 15 lipca 1410 r. 






Zapytacie nie dobrze, a co przed Jagiellonami ? Do XIV wieku granica z Rusią przebiegała nawet bliżej niż teraz. Grody w Krośnie, Trzcinicy czy Wietrznie były grodami strzegącymi granicy. Jeszcze ciekawiej było z Rzeszowem. Rzeszów, aż do 1340 należał raz do Piastów raz do Rurykowiczów. Bywało , że istniały dwa Rzeszowy. Polski i ruski. Przy czym zmieniały lokalizację. Czasem na lewym brzegu był piastowski a na prawym rurykowiczowski. Innym razem Rusini kontrolowali oba grody, a Piastowie wybudowali gród strażniczy na bagnach w okolicy dzisiejszej Świlczy. Jaka była wówczas symbolika ? Tereny Podkarpacia należały w XII-XIII wieku do księstw krakowskiego i sandomierskiego. Później ich herby stały się herbami województw. O wcześniejszej symbolice nie znalazłem informacji. Zapewne wczesnopiastowskie jednostki administracyjne miały swoje symbole.


C.D.N.










niedziela, 26 listopada 2017

O sufizmie




  W sobotę obiecałem napisać coś o sufich: http://chutornik.blogspot.co.uk/2017/11/rok-od-szturmu-mosulu.html . Czym jest sufizm ? Jest to mistyczny nurt w islamie. Sufici zwani też derwiszami i fakirami jednoczą się z Allahem za pomocą  postów, ćwiczeń duchowych i modlitw. Szczególnie swego rodzaju litanii tj. melorecytowania określeń  Allaha - "Łaskawy ! Miłosierny ! .....".  Zwie się ona  zikr. Litanie można odmawiać cicho używając muzułmańskiego różańca - subha. Można też odprawiać głośny zikr - najczęściej ma formę tańca. Rytmiczna modlitwa i ogromny wysiłek fizyczny  (taniec może trwać wiele godzin) wprowadzają modlących w stan religijnej ekstazy. Niektóre bractwa sufickie używają też do tego celu haszyszu. Sufi tworzą bractwa zwane tarikatami. Mają formę zakonów. Przeważnie to zakony męskie, ale są i kobiece. Taki muzułmański mnich musi wyrzec się spraw tego świata i oddać Allahowi. Żyje w surowej ascezie stąd powiedzonko "goły jak święty turecki" i  "łoże fakira" - deska nabita gwoździami. Są derwisze stacjonarni i wędrowni. Najbliższą formą analogiczną w chrześcijaństwie wydają się zakony żebracze tj. dominikanie i franciszkanie. To znaczy ci średniowieczni.  Wiele bractw przyjmuje w swoje szeregi także świeckich. To jakby odpowiednik naszych tercjarzy. Religie oczywiście oddziaływały na siebie. W różnych odłamach sufizmu widać wpływy chrześcijańskie, hinduskie czy szamanistyczne. Taki właśnie jest człowiek - zawsze skądś coś bierze. Sami sufi za swego prekursora uznają Jana Chrzciciela. 




Taniec sufich a tu wersje współczesne:







  Pokutuje mit pokojowych sufitów, niemal hipisów. I faktycznie, są bractwa które wyrzekają się przemocy. Jednak to sufizm był jednym z motorów ekspansji  Wysokiej Porty.  Miał wielkie wpływy w wojskowości i polityce dawnej Turcji. Dzisiejszej  też, podobno sam obecny prezydent (no prezydent .... sułtan) Erdogan jest inicjowany w jednym z tarikatów.  Derwisze byli też motorami oporu Górali z Kaukazu Północnego w XIX i na przełomie XX i XXI wieku. Także uwiecznione w "Pustyni i w puszczy" powstanie w Sudanie było powstaniem derwiszów. Tak wiec wizja "muzułmańskich hipisów" jest daleka od rzeczywistości. Choć generalnie bractwa są (niektóre słusznie inne nie) uznawane za heretyków przez wahabitów i salafitów. Bo czczą odpowiedników naszych świętych i pielgrzymują do ich grobów. Bo są zbyt tolerancyjni. Bo mają inną wizje islamu niż dzihadyści. Stąd zamachy na nich. Choć czasem bractwa i dżihadyści wchodzą w taktyczne sojusze np. podczas walk z Amerykanami w Iraku w latach 2003-2007. 

To tak w skrócie i uproszczeniu o sufich. A poniżej mój wierszyk inspirowany jedną  z zasad sufickiej doktryny, która przypadła mi do gustu:


Nie bójcie się - nie przeszedłem na islam XD 



                                   Bitwa o Belgrad VII 1456 r.  Turków zagrzewali do wali derwisze, Serbów i Węgrów św. Jan Kapistran 


P.S.


A w grudniu bym Wam opowiedział co łączy XVIII wieczną szlachtę z Podkarpacia z 75 Regimentem Rangersów US Army. I o podkarpackich herbach. Jakoś po połowie miesiąca.




Lubię barokowy katolicyzm





Kiedyś napisałem taki tekst:  http://chutornik.blogspot.co.uk/2016/03/sowo-na-niedziele.html . I tak sobie myślę, że jestem człowiekiem baroku. W sensie lubię ludowy katolicyzm. Ten, który w Polsce ukształtował się właśnie w epoce baroku.  Polski Kościół rozpina się szeroko od  ruchów posoborowych typu neokatechumenat po tzw. tradsów. Skrajności mnie nie bawią. Nie przepadam, ani za stylem neokatechumenatu itp.  Tym dalszy jestem od ruchów charyzmatyczno-egzorcystycznych. Wszędzie tropią diabła i "pogaństwo" a sami czerpią z religii Czarnej Afryki czy Chin :D Drugi biegun to znowu "tradycyjni". Przeważnie uważają, że "sobór zniszczył wszystko". Nie sobór opróżnił świątynie tylko zmiany cywilizacyjne. Sobór zły nie był tylko jego wypaczenia. 

  Mi się podoba w środku. Gdzieś pomiędzy JP II , a koronacjami obrazu MB w Rumpuńczy Górnej. Rytuały stare  są fajne, tu się zgodzę z tradsami. I mity, apokryfy. Nawet, gdy są nieco heretyckie. W dzieciństwie słyszałem dwie ciekawe opowieści. Jedna o losie duszy po śmierci. Duszyczka staje przed mostem. Nad wąwozem. Na dnie wąwozu oczywiście jest piekło. Jeśli człowiek żył pobożnie, a choć uczciwie to most wiszący szeroki, na mocnych linach. A jeśli nie... Dziurawy, z dziurami w  barierce i jeszcze diabły nim trzęsą. Po latach odkryłem, że ta ludowo-katolicka opowieść to nic innego jak  przekształcone zasady pośmiertelnego sądu z religii starożytnego Iranu. Nie wiem, czy babcia w ogóle wiedziała , ze taki kraj jak Iran-Persja istnieje, ale mit znała. Jak dotarł na Podkarpacie z końca XX w. z starożytnej Persji ?   Bardzo lubiłem też legendę o świętych Warłamie i Jozafacie. Prawosławna legenda o świętych znalazła się w świetnym zbiorze takich chrześcijańskich bajań autorstwa Zofii Kossak-Szczuckiej. Po latach odkryłem, że książę Jozafat to nikt inny jak ksiaże Siddhartha Gautama czyli Budda. Lubię baśnie, lubię apokryfy, lubię złote ołtarze i ikonostasy. Może jestem barbarzyńcą, ale Boga wtedy widzę. 


P.S.


Czy gitara powinna być obecna na Mszy Św. ? Częste pytanie. Jak dla mnie okej o ile grający umie grać. Przeważnie bywa z tym średnio. A dwa piosenki religijne "na gitarę" są dużo gorszej jakości niż te stare. "Gorzkie Żale", "Chrystus Pan zmartwychwstan jest"  - o to dobra muzyka i dobra poezja.

sobota, 25 listopada 2017

Rok od szturmu Mosulu


   Mniej więcej rok temu siły koalicyjne rozpoczęły odbijanie Mosulu z rąk Państwa Islamskiego - http://chutornik.blogspot.co.uk/2016/11/przeom-mosul-i-inne-bitwy.html . Mimo wsparcia Iranu i USA walki trwały, aż do lipca. 9 miesięcy ! http://chutornik.blogspot.co.uk/2017/07/to-nie-koniec.html . Zginęły tysiace ludzi, miasto zostało zrujnowane. Tymczasem szturm ISIS na Mosul w czerwcu 2014 trwał tylko 6 dni. Około 1500 lekkiej piechoty poruszającej się na pick-upach zdobyło dwumilionowe miasto. Oddziały rządowe broniące miasta liczyły 30 000 żołnierzy wyposażonych m.in w śmigłowce, czołgi typu Abrams, transportery itd. Plus 30 000 sił policyjnych, de facto lekkiej piechoty. ISIS jednak zdobyło miasto. Atakując przez płaską jak stół, bezleśną równinę. "Cudów nie ma" mawiał Stalin i chyba co do polityki i wojny miał rację. Na Bliskim Wschodzie rozgrywają mocarstwa lokalne ( Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty, Katar, Egipt, Iran, Izrael i Turcja) oraz USA, Rosja i Chiny. To dzięki tym rozgrywkom ISIS mogło urosnąć w potęgę. Łupy z Mosulu m.in 3000 pojazdów wojskowych, oraz masa gotówki, kruszców, majątku ruchomego. Umożliwiły  one dżihadystom tak długą regularną walkę. Ar-Rakkę siły koalicyjne zdobyły dopiero w październiku 2017 r. A swoje filie ISIS ma od Nigerii po Filipiny. AL-kaida i Taliban też istnieją. Ba w 2017 Talibowie przeprowadzili tak fenomenalne ataki jak uderzenie na bazę w Mazar-I-Szarif : http://chutornik.blogspot.co.uk/2017/04/rajd-na-mazar-i-szarif.html . Wojna trwa.




                                                   Na Bliskim Wschodzie zawsze jest jakaś wojna ...



   Obecnie Iran próbuje "przebić" się do Morza Śródziemnego. Przypomina ten kocioł trochę sytuację z początku VII wieku. Wtedy też Iran zwany wówczas Persją próbował takiego przebicia. Toczył wojnę na śmierć i życie z Bizancjum. W pewnym momencie Iran wraz z z awarsko-słowiańskimi sojusznikami obległ nawet stolicę imperium. I wtedy jak diabeł z pudełka, jak czarny charakter w dobrym serialu pojawili się koczownicy z pustyni. Napędzani nową wiarą islamem podbili Persję i omal nie zdobyli Konstantynopola. Kto dziś gra tę rolę ? Wydaje się, że Rosja. Najmniejszym kosztem zyskuje w tej wojnie najwięcej. Zdobycie Aleppo było wielkim tryumfem Putina. 





Bliski Wschód znów jest  pustoszony jak podczas nawał mongolsko-tatarskich w XIII-XV w.


P.S.


Światem wstrząsnęła masakra dokonana przez dżihadystów w  Egipcie. Zginęły setki wyznawców sufickiej wersji islamu. Stereotypowo są to ci "pokojowi muzułmanie". Prawda jest bardziej skomplikowana, kiedyś wam opowiem o sufizmie. Na dziś w skrócie - sufi to ci "nasi" na chwilę obecną. Radykalny, wahabicki islam to wróg całej ludzkości także innych wyznawców islamu.



piątek, 24 listopada 2017

Zakładka z Mieszkiem



                                              





   Taką zakładkę do książek zrobiłem sobie z zdjęcia z "National Geographic" i kawałka tektury, którym zwykle rozpalam w piecu. Na zdjęciu rekonstruktor w scenie odtwarzającej księcia Mieszka I nad brzegami Bałtyku. Czy Mieszko byłby zadowolony ze swojego państwa ? Chyba tak. Mieszko może być dumny ze swojego Wojska. Tyle zwycięstw ! Wiedeń, Grunwald, Chocim, Kłuszyn, Borodino, Monte Cassino, Warszawa... Może być dumny ze swojego ludu. Ludu Mieszka, Piasta, Lecha i Kraka. Dumny z osiągnięć naukowców i artystów. Oby było przed nami kolejne 1051 lat ! Najbliższa przyszłość klaruje się nieźle.


                                

                             Trochę wyobraźni i możemy się przenieść 1050 lat do tyłu - II 2017 nad Wisłokiem.





    Czasem narzekamy na nasze położenie. Jednak czy jest, aż tak źle ? We wczesnym średniowieczu Słowiańszczyzna Połabska swym oporem dała nam czas na to by Polska stała się porządnym średniowiecznym, stanowym królestwem. Zjednoczonym na powrót przez potomka Mieszka Władysława Łokietka.  Z kolei XIII wieku to  Ruś i Węgry przyjęły główny impet nawały tatarskiej. Między XIV a XVI wiekiem kraje położone na południe od Karpat przyjęły impet Imperium Osmańskiego. Także imperializm Habsburgów w XVII i na początku XVIII wieku skupił się na pacyfikacji Węgrów. Unia z Litwą umożliwiła Nam  pokonanie Krzyżaków. Dzięki niej  trzymaliśmy na dystans Moskwę, aż do XVIII wieku. Jasne, że lepiej by było gdyby nie wybuchło powstanie Chmielnickiego, nie było "potopu" ( a raczej "potopów"), ani III wojny północnej. Przetrwaliśmy i to i rozbiory. Odzyskaliśmy Niepodległość i odparliśmy inwazję bolszewików. Przetrwaliśmy i wojny światowe i komunizm. Wychodzimy z postkomunistycznego bagna. Zabiegają o nas Amerykanie i Chińczycy. Może i Międzymorze powstanie na trwałe ? Współpraca już jest, choć są zawirowania. Jesteśmy miedzy Wschodem i Zachodem, Północą i Południem. To też szansa. Jest Nas ponad 35 milionów. To niemało ! Mamy kraj o powierzchni 312 tys. km 2 A przecież bywało, że tonęliśmy w odmętach potopów. Choćby w 1655 kiedy Rzeczpospolitą zalewały armie szwedzkie i rosyjskie. Czy w 1794 kiedy na ruinach warszawskiej Pragi przypieczętowały się losy Rzeczpospolitej. Czy we wrześniu 1939 r. ... I co ? Jesteśmy.


   

czwartek, 23 listopada 2017

Przedzimie - wierszyki




Czasem szczęście


Słuchać śpiewu wieczorem
Czasem biec
Przez Basztową we śnie
Lub napalić w piecu
Kota głaskać dostojnego







Niedługo zima


Nadchodzi zima
Zabielone wzgórza wokół
Pora biegówek











Cena niepodległości


    Wielka Wojna w polskiej pamięci jest bladym echem. Przebija głośniej w okolicach 11 listopada, w melodiach wojskowych piosenek, w wspomnieniach babć ( albo raczej prababć). Tymczasem I wojna światowa była prawdziwym tajfunem, który przeszedł przez ziemie późniejszej II RP. Dość powiedzieć, że w szeregi CK Armii włączono 1,4 miliona Polaków, do armii Kajzera 780 tys. ,  a do armii Mikołaja II kolejne 1,2 miliona. Nie wiadomo ilu zginęło, szacuje się tą liczbę na od ok. 390 do ok. 450 tysięcy. Polacy niejednokrotnie zabijali się nawzajem na polach bitew wschodniego frontu. Ginęli też na innych frontach - na polach Flandrii i wzgórzach Wogezów, na Wyżynie Armeńskiej, w wschodnich Alpach i nad krwawą Soczą, w polach nad Sawą i Dunajem, w Górach Dynarskich, na morzach i oceanach. Do tej liczby 390-450 tysięcy poległych i zmarłych trzeba oczywiście doliczyć zabitych z różnych polskich formacji. Ofiary ponosili też cywile. Niedożywienie, zimno, ogień artylerii i nade wszystko epidemie tylko na terenie Kongresówki i zaboru pruskiego pochłonęły ćwierć miliona ofiar. Szalała gruźlica, tyfus, cholera, czerwonka i grypa hiszpanka. Wiele osób padło ofiarą bandytów, zrewoltowanych żołnierzy i chłopów (od 1917) czy maruderów. Vide bł. Karolina Kózkówna zarąbana szablą za bronienie się przed gwałtem. 






                            Legioniści z "Żelaznej Brygady" podczas walk w Gorganach - XI 1915 r.



   Potężne były też straty materialne. Przez tereny późniejszej II RP ( ok. 90 % terytorium) przetaczały się fronty. Wsie płonęły w ogniu bitew. Szczególnie tragiczny los spotkał miejscowości, które znalazły się na linii przewlekłych walk. Bezdomni i uchodźcy mieszkali często w szłasach, namiotach i ziemiankach. Żołnierze, (przede wszystkim "Moskale") często zajmowali się maruderstwem - grabież i gwałt nie były rzadkością.  Rosjanie wycofując się na wschód w 1915 r. podobnie jak w 1812 zastosowali  taktykę spalonej ziemi. Na wschód wywieziono setki tysięcy ludzi i liczne fabryki. Co się nie dało wywieść, a mogło się przydać wrogom, palono, wysadzano w powietrze, topiono w rzekach i jeziorach. Państwa Centralne z kolei bezwzględnie eksploatowały i tereny okupowane i swoje własne ziemie. Gospodarka czasów wojny totalnej to trzebież  lasów, kontyngenty ściągane ze wsi, rabunek metali (np. dzwonów, rzeźb). Setki tysięcy mieszkańców terenów okupowanych wywożono na roboty. Niszczono też fabryki, które stanowiły konkurencje dla przemysłu niemieckiego. Masowy pobór rekruta do wojsk zaborczych ogołocił wieś z mężczyzn w wieku produkcyjnym. To też miało konsekwencje dla gospodarki. Kraj w 1918 r. był ruiną. Szacuje się, że wojna cofnęła gospodarczo nasze ziemie o 25-30 lat w tył. 

   Mimo to II RP zdołała stworzyć stabilne państwo, wyrąbać sobie granice i odeprzeć inwazję Rosji Sowieckiej. We wrześniu 1920 Wojsko Polskie liczyło prawie 950 tysięcy żołnierzy. Wielki to był wyczyn w tych warunkach  tyle dokonać. I znów wielkie trudy trzeba było wytrzymać. Wielki upust krwi - samych żołnierzy WP poległo i zmarło ponad 100 tysięcy. Pokonać choćby takie problemy jak inny rozstaw szyn w różnych częściach kraju, różne prawodawstwo a nawet inna organizację ruchu ulicznego. A nade wszystko odziać, uzbroić i nakarmić ogromną armię. Udało się !

   Wojna światowa stała się dla Polaków szansą. Gdy Państwa Centralne ogłosiły "Akt 5 listopada" nie było już odwrotu od reaktywacji Polski. czy jako części CK Monarchii czy państwa niepodległego. O Akcie 5 listopada poniżej :

http://chutornik.blogspot.co.uk/2016/11/5-xi-1916.html


 11 listopada 1918 odzyskaliśmy państwo, ale ukoronowaniem sukcesu było dopiero lato i jesień 1920 r. , po zwycięskich walkach pod Warszawą, Zamościem i nad Niemnem. O tym tutaj:

http://chutornik.blogspot.co.uk/2017/08/dzien-zwyciestwa.html

Później jeszcze tylko III powstanie na Śląsku wiosną 1921 r. i strzały umilkły na 18 lat. Prawie, bo w latach 20-tych na Kresach trwała hybrydowa wojna polsko-sowiecka. To jednak temat na inny wpis.





                                       Odwrót WP spod Kijowa - VI 1920 r. Na zdjęciu może mój pradziadek może          Twój ? Kto wie.




środa, 22 listopada 2017

Śmierć pułkownika






Na obrazie śmierć przedstawiono pułkownika Joselewicza podczas jego ostatniej walki. Joselewicz - pułkownik lekkiej jazdy, bohater insurekcji kościuszkowskiej, kampanii legionowych i wojen napoleońskich. Kawaler Virtuti Militari i Legi Honorowej. Mason i gorliwy Żyd. Twórca pierwszego od niepamiętnych czasów regularnego żydowskiego oddziału. A wiec jakby protoplasta współczesnej izraelskiej armii. Taka była Wielka Polska i Wielka Litwa. Kraj zamieszkany  Polaków, Litwinów, Żmudzinów, Białorusinów, Ukraińców, Żydów, Ormian, Tatarów, Czerkiesów, Karaimów, Serbów, Chorwatów, Żmudzinów, Łotyszy, Liwów, Estończyków, Szkotów, Holendrów, Niemców, Walonów, Flamandów, Włochów, Bułgarów, Prusów i tuzina innych nacji. Mudżyni też byli. Mudzyn był adiutantem Naczelnika Kościuszki. Nazywał się Jan Lapierre.

Tako rzecze Kot Uczony

  
  
  Och, żeby było jasne - moja fascynacja Słowiańszczyzna Połabska nie ma ostrza antygermańskiego. Moje "plemię" czyli Pogórzanie wywodzi się wprost od Głuchoniemcow. Niemieckich osadników, którzy przybywali na Podkarpacie w XIV-XV wieku. Później, mniej więcej do XVIII wieku "rozpłynęli się".Naród to kultura i historia. Geny są drugorzędne.

  Dziś mija 99 lat od wyparcia oddziałów ukraińskich z terenu Lwowa. Po 3 tygodniach miejskiej partyzantki Polaków ze Lwowa wsparła odsiecz. Ukraińcy wycofali się z miasta i zaczęli oblężenie. Komu jednak, sprawiedliwie, należał się Lwów ? Profesor Motyka (na którego wykłady miałem dawno temu przyjemność uczęszczać) na tym przykładzie pokazał czym różni się "fakt" od "interpretacji". Bitwa o Lwów to fakt. Faktem też jest, że Lwów od XIV wieku do rozbiorów należał do Polski. Był ośrodkiem kultury i nauki polskiej. Ogromna większość ludności to byli Polacy. Natomiast już interpretacją jest "w takim razie należał się Polsce". Tak samo faktem jest, że Lwów założył w XIII wieku król Daniel Halicki. Faktem jest też, że ogromna większość ludności Galicji Wschodniej to byli Ukraińcy. Faktem też jest, że Galicja była ośrodkiem kultury ukraińskiej. Natomiast już interpretacją - "w takim razie Lwów jako stolica tego regionu powinien należeć się Ukrainie".



                                   Lwów-Lwiw-Lwow-Lemberg-Libav-Liov-Liyvo-Leopolis
                 


   Co to w ogóle znaczy "Polak" czy "Ukrainiec" ? Ot Iwan Franko. Drugi po Szewczence narodowy poeta. Tytan pracy intelektualnej. Jest uczczony  na 20 hrywnowym banknocie. Ojciec poety, wiejski kowal spod Drohobycza, był zukrainizowanym Niemcem. Matka pochodziła z ubogiej ruskiej szlachty. Panieńskie nazwisko - Kulczycki. Ruskiej ? W przypadku szlachty z terenów dawnej Rzeczpospolitej  trudno pokazać granicę między szlachtą "ruską" a "polską". Na dodatek ten ukraiński narodowy poeta mawiał, że powstania kozackie to największe nieszczęście w dziejach Ukrainy. Średnio to wszystko pasuje do ideału "Ukrainy czystej jak szklanka wody".  Inny przykład - sławny Jarema Wiśniowiecki. Był (patrząc naszym standardami) w połowie Ukraińcem a w połowie Rumunem. Taki z niego "czystej krwi Polak" jak z Trumpa Mudżyn. Naród to rzecz wielce skomplikowana. I warto o tym pamiętać.  




                                              
         
                                    "Czytać, czytać, czytać" - tako rzecze Kot Uczony.  Cytując pewnego łysego rewolucjonistę ;)



wtorek, 21 listopada 2017

Ochrzczone wilki ?


Polacy - Wilcy ?


    Mariusz Agnosiewicz w swoim arcyciekawym tekście "Luty, Lutycy i nasze  wilcze korzenie" twierdzi, że sławne "Licikaviki", pierwsza wzmianka o Polakach (czy raczej poddanych Mieszka I)  to nic innego jak "Lucice-wilki". A więc nasi "wilczy bracia" Wieleci o których wam pisałem kiedyś, mogą być nam jeszcze bliżsi niż myślałem. Poniżej linki do eseju Agnosiewicza i mojego wpisu o Wieletach-Lucicach :



  Z kolei Andrzej Nowak w swojej monumentalnej "Historii Polski"  pisze, że  ta pierwsza nazwa Polaków to najprawdopodobniej zniekształcone "Lechici" lub "Ludzie Lestka". Lestek to  dziadek Mieszka. Są też teorie, że owe "Licikaviki" to przekręcona  nazwa plemienia Lędzian. I coś może być na rzeczy bo dla Rusi byliśmy "Lachami", dla Litwinów "Lenkas" a dla Wegrów "Lendziel". Jeszcze inna teoria mówi o tym, że ta osobliwa nazwa pochodzi od plemienia Pomorzan, które mieszkało w okolicach ujścia Odry. W każdym razie Lechici do grupa plemion zachodniosłowiańskich.  Podzieliła się ona później na grupę plemion polskich, pomorskich ( tj. przodkowie Kaszubów) i połabskich ( Wieleci, Obodryci, Ranowie itd.). Odrębną grupą Słowian zza Odry były plemiona z których wywodzą się dzisiejsi Serbołużyczanie.  Żeby się dowiedzieć jak to było z tymi Połabianami, tak więcej, konkretniej zagłębię się w (kolejną w tym miesiącu) książki Artura Szrejtera :




Gdy pogłębię swoją wiedzę to Wam poopowiadam. 


P.S.


Dziś mija 4 lata od wybuchu rewolucji na Ukrainie. W grudniu będziecie mogli poczytać taką szerszą gawędę na ten temat. Tak właściwie to będzie trochę autoplagiat bo to rozdział z mojej magisterki. No, ale jak mawiał pewien uczony - autoplagiat ma się do plagiatu jak samogwałt do gwałtu :P 




Prawie zima

poniedziałek, 20 listopada 2017

Mój feminizm :P


    Czytam newsa w "Wyborczej". Gdzieś w USA 22-letnia nauczycielka usiłowała uwieść swojego 17-letniego ucznia. I całkiem jej się to udało ponieważ uczeń zgodził się na spędzenie wspólnej nocy ze swoją "panią profesor". Niestety dla parki zamiast napalonego nastolatka w drzwiach nauczycielki pojawił się lokalny szeryf. Kobieta została aresztowana pod zarzutem usiłowania gwałtu i posiadania dziecięcej pornografii. Z tą pornografią było konkretnie tak, że chłopiec wysłał zdjęcie swojego przyrodzenia swojej "pani". Wszystko "wyczaili starzy" i uchronili chłopca "przed traumą". Jak wiadomo niczego tak się nie boją chłopcy na progu dorosłości jak zgwałcenia przez młodą nauczycielkę. Ślady po takim "złym dotyku" zostaną na zawsze - nastolatek po takim koszmarze  będzie z pewnością jako dorosły mężczyzna impotentem lub transgenderem. 

    Dobra, tyle robienia sobie (nomen omen) jaj :) Oczywiście sam fakt romansu nauczycielki z uczniem kwalifikuje się pod dyscyplinarkę. Moralnie to tak średnio, tym bardziej, że pani "pedofilka" była mężatką. Rodzice może i słusznie zareagowali.  To i racja, ale jaka "dziecięca pornografia" i jaki "gwałt" ? Takich kuriozów jest coraz więcej i będzie więcej. Czy o taki Nowy Wspaniały Świat walczą feministki ? Nie wiem, może... Przyznam się wam, że w sumie to jestem zwolennikiem feminizmu. Podam wam przykłady paru moich ulubionych feministek. O na przykład Ola Dzik. Zdobyła Gaszerbrum II jest też posiadaczką tytułu Śnieżnej Pantery. To postradziecka oznaka alpinistyczna za zdobycie wszystkich 7-tysięczników byłego ZSRR. Poza tym wbiegła na Elbrus i zajmuje się ski alpinizmem. W 2013 kierowała wyprawą na Nanga Parbat. Ma też swoją firmę. Inna feministka - porucznik pilot Mariola Andrasik. Pierwsza kobieta w Wojsku Polskim która dostała prawko na śmigłowiec szturmowy.  Czy Joanna Jędrzejczak, która w 2016 nie stanęła na olimpijskim podium tylko dlatego, że w biegu startowały transeksualne kobiety. Taki feminizm to rozumiem. 

   

Gdybym był malarzem 2