Ludowe harce na Zielonej Wyspie
Halloween było z początku pogańskim świętem ludów celtyckich. Podobną w genezie do naszych słowiańskich Dziadów. Indoeuropejskim świętem duchów przodków i pożegnania roku. W najbardziej celtyckim kraju Europy - Irlandii utrzymało się w formie ludowej zabawy. Takiej samej jak nasze zapusty, sobótka czy dożynki. Irlandczycy bawili się w halloween, a we Wszystkich Świętych pobożnie szli do kościoła, tak jak skacowani Polacy szli w Środę Popielcową posypać głowy popiołem. Skoro więc halloween to satanizm w czystej formie to jakim cudem Irisze tak zaciekle bronili swojej katolickiej tożsamości, która zlała się z celtycką za sprawą św. Patryka?
Oczywiście mnisi i księża zapewne rzucali gromy na lud. Tak jak u Nas sarkali z ambon na Dziady i sobótkowe harce. Tak to już było i tak się świat kręcił. W Polsce też mamy całe mnóstwo ludowych zwyczajów wywodzących się z czasów pogańskiej słowiańszczyzny. Jedne zostały całkowicie zasymilowane przez chrześcijaństwo ( pisanki ), inne to synkretyzm ( andrzejki ) lub zwyczajnie relikty pogańskie ( topienie marzanny ). Tak już jest urządzony człowiek, że łączy to co nowe z tym co stare. Poszukiwanie "czystego chrześcijaństwa" to jest chrześcijański salafizm. Tylko bez ucinania głów. Choć niektórzy ( np Mirek Salwowski z Frondy ) mają ochotę by powrócić do wspaniałych czasów rejz na Litwinów, Prusów czy Wieletów :)
Irisze bawią - obraz z I poł XIX w.
Halloween za Wielką Wodą
Z czasem wraz z irlandzkimi imigrantami, którzy uchodzili do USA, uciekając często przed dosłownie śmiercią z głodu, przywieźli ten zwyczaj do USA. Dodajmy, że straszliwy głód jaki zdziesiątkował ten naród był po części efektem kolonialnej polityki angielskich kolonizatorów. Tak Irlandia płaciła m.in za swój "papizm". Amerykanie podchwycili obyczaj, bo Amerykanie to lud skłonny do maskarad i lubiących robić show i "szopkę". Z czasem ludowa zabawa zamieniła się w komercyjną maszynkę do zarabiania pieniędzy. Podobny los spotkał zresztą "Gwiazdkę".
"Brajan to nie jest polskie święto"
Hallowen przybyło do Polski wraz z transformacją z komunizmu w postkomunizm :) Przybyło wraz z ówczesną modą na bycie "amerikan biznesmen" i wszystko co amerykańskie. Nie przyjęło się jednak. Najwidoczniej nie pasowało. To co naturalne w Dublinie i Nowym Jorku nie musi pasować do Białegostoku i Krakowa. Jednak gdzieniegdzie organizuje się "bale halołinowe" itp. imprezy. Czy udział w takiej imprezie może grozić opętaniem itp. konsekwencjami ? Nie wiem, może. Na pewno zbyt intensywna fascynacja tematyką egzorcyzmów może spowodować nie tyle opętanie czy inne formy działań mocy złych co zwyczajnie różnego rodzaju zaburzenia psychiczne. Zresztą sam nurt w kościele, który dla uproszczenia nazwijmy charyzmatyczno - egzorcystycznym co i rusz wpada w jakieś błędy - herezje. Choćby sprawa tzw. "grzechu pokoleniowego" czy tzw. "spowiedzi furtkowej". Samo słowo "okultyzm" stało się takim słowem - workiem jak "lewak" , "narodowiec", "kibol", "faszysta". Znaczy wszystko i nic. Tak samo "satanizm". Słyszałem już, że satanizmem jest czytanie kultowej powieści najsłynniejszego kijowskiego pisarza o Mistrzu i Małgorzacie. Okultyzmem są pokemony. Lanie wosku w Andrzejki to diabelstwo w czystej formie. Etc.
Co nie znaczy, że popieram wprowadzanie tej zabawy czy święta. Raz jak pokazało życie jest to zabawa obca Polakom. Dwa faktycznie może wywołać niezdrową fascynację światem magii czy złych duchów. A magia patrząc zupełnie pozakatolicko istnieje. I jak wiemy jest w polskim frazeologizm "uczeń czarnoksiężnika". Z niczego się nie wziął.
Dynia. Służy do jedzenia a nie do pajacowania.
Zdrowy, scholastyczny rozsądek
Tak więc jak zwykle zdrowy rozsądek polecam czytelnikom :) Ani nie demonizować tej zabawy ani nie gonić za obcymi tradycjami. Tak w ogóle w katolicyzmie cenię sobie właśnie rozsądek w typie Tomasza z Akwinu. Gdybym szukał w religii głównie ekstaz, psychodelii i mistycznych podróży to dawno został słowiańskim rodzimowiercą mieszając to z elementami innych religii dla uproszczenia nazwijmy je "pogańsko - szamanistycznymi" :) Frondziarzom bliżej chyba do jakiś ekstatycznych sekt protestanckich, gdzieś z lasów Appalachów niż katolicyzmu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz