Na Nuptse w Himalajach zginął Ueli Steck - wybitny Szwajcarski himalaista i alpinista. Szkoda chłopa, dobry był zawodnik. Czy głupio zginął ? Ja mówię , nie - tacy ludzie zainspirowali wielu ludzi, że rzucili fajki, przestali się obżerać, zaczęli biegać, ćwiczyć zamiast leżeć przed telewizorem/laptopem. Inna rzecz, że w tym sporcie chyba w pewnym momencie trzeba sobie powiedzieć dość. Zostać przewodnikiem wysokogórskim, zacząć wspinać się nie "na rekord" tylko "na sport", być kierownikiem wypraw. Zamiast K2 wybrać Biegun Północny, albo trawers Łuku Karpat, albo spływ Jenisejem czy innym Orinoko. Smutnym memento jest los Hajzera i Berbeki, którzy wrócili w najwyższe góry w charakterze "szturmowym" i zginęli. Nie mniej cześć ich pamięci - właśnie za inspiracje, którą dają. Jednych motywują skoczkowie narciarscy , innych żużlowcy, jeszcze innych piłkarze , a jeszcze innych wspinacze.
Sławna północna ściana Eigeru w Alpach Szwajacarskich. 1800 metrów w pionie. Tu Ś.P. Steck pobijał rekordy szybkości wspinania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz