poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Na Zielna Los się musi odmienić - VIII 1920

   Zapadła już zmierzch i słońce czerwienilo czubki sosen.  Usiadł zmęczony przy ognisku. Ostrożnie ściągnął z nóg konstrukcje łącząca za pomocą szmat różne części butów. Upil łyk wody. Przetarl twarz z pyłu. Potem zanuzyl ja w dłoniach.
    Myślał o ostatnich tygodniach. Straszliwym odwrocie znad Berezyny, od niemal  samych Wrot Smolenskich. W jego plutonie zdolnych do walki zostało osmiu ludzi. Po krotkiej, ale gwałtownej  batalii, która pułk stoczył zeszłej nocy miał siedmiu chłopaków mniej. Jednemu rozerwać głowę szrapnel, a drugiego śmierć będzie długo wspominał. Biegł i krzyczał bezglosnie, a z rąk ucietych kozacka szaszka tryskaly strumienie krwii. Dobre chłopaki, jeden spod Grodna, a drugi gdzieś z Galicji. Pięciu kolejnych zostało rannych.  Był zmęczony zabijaniem. Wojnę zaczął tak dawno, ze jej początek  już był  odległym wspomnieniem. Jeszcze wtedy w armii cara Mikołaja. Też w sierpniowy upale. Młody ojciec i małżonek oderwany od normalnego życia. Był zmęczony i tym zmęczonym wzrokiem popatrzył na Jej zdjęcie.

    A i Ona patrzyla na Jego fotografie, na twarze  dzieci, na piękne nocne niebo. W końcu tęsknie na obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej, który dostali od teściów.  - Los się musi odmienić!  - pomyślała.

  Nasypal w bibule machorki. Skręcił i zapalił. - Los się musi odmienić - pomyślał synchroniczne z Nią - będzie kontrofensywa, to szybka wojna, więcej pochodow i szarz niż rycia bunkrów i okopow. Nie ma co ginąć w ruinach plonocej Warszawy bez potrzeby. Uciekac nie ma juz dokad. Do Wielkopolski ? Galicji ?  I tam dojda ci Czerwoni Moskale. Bic sie po lasach, w partyzantce ?  I narazac rodzine na zemste bolszewikow, a Kraj na wyniszczenie takie jak za Potopu ? Wiedzial czym sa rzady sowieckie. Nie, nie ma już gdzie uciekać. Los się musi odmienić wkrótce. ...

    Papieros dopalal  się, a zza zakrętu, zza sosen wylanialy się kolumny piechoty.  Zachodzące słońce lsnilo na kolyszacym sie lanie bagnetow. Potem ulany i nasze kozaki i znow piechota, harmaty, tabory, automobile, kuchnie polowe, znów jazda.  Wszyscy czlapali w kierunku wyznaczanym przez zachodzące slonce. A trzeba znów na WSCHÓD.
        Ściągnął maciejowke, przerzegnal się. Popatrzył jeszcze raz na zdjęcie żony i pomyslial - Los się musi odmienić już niedługo..  Zasnął i Ona zasnęła. Bitwa o  Warszawę wchodziła w decydującą fazę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz