Już niedługo jesień. Dzisiejszy poranek na danczidockich wzgórzach był chłodnym. Z chłodem przyszła nostalgia za Podkarpaciem. Wspomnienienie piękna polskiej jesieni, co może dziwne bo powinienem raczej tęsknić za latem.
A i tak patrzę na połoniny Dartmooru, na wrzosowiska nad ktorymi przeważają się chmury i przypominam sobie wschodnioeuropejska jesień. Zimna rose na łąkach w Jarze Lidoszowej późnym sierpniem i dym retorow w Surowicy. Kolory bukowych liści w Foluszu. Październikowy śnieg na Placu Żydowskim na Kazimierzu , płatki topniejace na zapiekance. I burze śnieżna szalejaca za oknami biblioteki, nad szynkiem " Na rozdrozu". I lekturę encyklopedi geograficznej , gdy kartki szelescily a w okna bil deszcz jesienny, ponury , niezmienny. Prawie jak u Staffa. Pieczenie ziemniaków w ogniskach , dymy nad scierniskami, krowy ryczace na pastwiskach. Listopady z piłką przy nodze i listopady z nartami. Czasem dukielskie wiatry barwiące niebo i miotajace liśćmi, a czasem lśniące iskrami silnego mrozu. Czarne sylwetki dębów i olch podczas nocnego powrotu z różańca i aleje na Plantach zaslane liśćmi o stu kolorach. Ośnieżone wrześniowe Tatry i złoty Jaworzec, wieś której nie ma a jest na styku lata i jesieni.
Jak na kalejdoskopie. A tutaj słońce chyli się ku wzgorzom. Zachodz , że słoneczko skoro masz zachodzić, bo mnie nogi bolą po tym storze chodzić.
wtorek, 9 sierpnia 2016
Dawne jesienie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz