Nanga Parbat - fotka z Wiki
Przerosić to dobrze
Cała Polska rozprawia o wyprawie ratunkowej na Nanga Parbat. Wszędzie słychać głosy chwalące odwagę i hart zespołu ratunkowego. I słusznie. Cała czteroosobowa ekipa (i pakistański pilot) zasłużyła na Medal za Ofiarność i Odwagę oraz Legię Honorową. W moim wpisie nie będzie jednak o odwadze, będzie o głupocie! Czy czasem nie jest tak, że wielu "internautów", którzy dziś wychwalają Adama Bieleckiego jako "naszego bohatera", kilka lat temu pisali o nim na tych samych forach nieco inaczej...? Na przykład per "bezlitosny cyborg", który "idzie na szczyt po trupach" i zarzekali się , że "oni by tak nigdy nie zrobili"? No dobra, trolle i "internauty" nigdy nie przepraszają ;) Czy jednak Polski Związek Alpinizmu (czy kto tam przygotował) osławiony raport na Broad Peak nie powinien zastanowić się nad jego rewizją? Głosy krytyczne ws. raportu mieli m.in tak uznani wspinacze himalajscy jak Aleksander Lwow, Jerzy Natański czy Leszek Cichy.
"Sensacja! Tylko u Nas!"
Idąc dalej tropem głupoty... jak zachowują media. Na przykład popularny portal Onet.pl publikuje podczas akcji ratunkowej sprzeczne, niepotwierdzone informacje z źródeł co najmniej wątpliwych:
To, że te informacje czytają też krewni i przyjaciele Mackiewicza redaktorów nie rusza. Ważne są kliknięcia. Nie wiem czy to cynizm czy skrajna nieodpowiedzialność. Może redakcja nie zdawała sobie sprawy z tego co czyni. W dobie zalewu informacji wszystko jest show, akcja ratunkowa w Karakorum tym bardziej. Tyle, że własnie nie był to show tylko akcja ratunkowa.
Strażnicy polskiego budżetu
Ludzka głupota nie zna granic, ale czasem przybiera szaty dbania o dobro publiczne. Podniósł się wrzask na internetach - "a niech se ratujo za własne !". Tutaj link w którym autor dosadnie tłumaczy czemu te jęki "dbających o budżet Ojczyzny" są durne:
Streszczając - większość wyobrażeń przeciętnego "nizinnego człowieka" mija się z rzeczywistością jak Donald Tusk z prawdą. Karakorum to nie są Bieszczady, Karkonosze, Tatry ani nawet Alpy. Oczywiście nie każdy musi mieć o tym pojęcie, ale jak nie ma to niech się nie wypowiada głupio.
"Czemu nie ratowali dalej ?!"
Pojawił się i taki zarzut. Owszem pięły się do góry tzw. liny poręczowe, ale pogoda zaczynała się psuć. Szanse, że znajdą "Czapkinsa" żywego były zaś mniej niż minimalne. Urubko i Bielecki mają żony i dzieci. Nie należy wymagać od ludzi samobójczej brawury. Tyle.
"Wariot Mackiewicz"
Jazgoczą też na Mackiewicza. Zostawił czwórkę dzieci... Wiem, to jest bardzo dwuznaczny sport. Niektórym może wydawać się chory. Tylko - czy lepszy byłby żywy tata, ale martwy za życia ? Ilu jest takich mężczyzn w całej Polsce, wykastrowanych przez własne żony, wbitych w fotel przed telewizorem, znużonych wszystkim ? Po drugie, gdzieś w Polsce czyta o tej wyprawie ratunkowej jakiś 6 letni Andrzejek czy inny Antek. Oooo ! Robi wielkie oczy. I ta historia zmieni jego życie. Nie, nie będzie alpinistą. Będzie chodził po górach, jeździł na nartach, pływał na kajaku itp.. Może dzięki swojej sprawności fizycznej uratuje komuś życie. Na pewno, jeśli się ożeni, umili żonie życie!
Miałem 6 lat, a mój kuzyn 8, gdy jako "Wojciech Kurtyka" i "Krzysztof Wielicki" zdobywaliśmy Połoninę Wetlińską. Nawet liną się związaliśmy liną zabraną z dziadkowej stajni ;) Wspinanie inspiruje.
Ktoś powie - "a nie było by alpinizmu, to by go zainspirował Lewandowski". No nie, futbol to co prawda dar Boga dla ludzkości, ale niektórych w ogóle nie pociąga. Mnie jako chłopaka w wieku szkolnym futbol obchodził tyle ile musiał. Wiadomo znak "JKS" (Jasielski Klub Sportowy) trzeba było rysować z szubienicą, a "KKS" (Karpaty!) z koroną. Wiadomo, że trzeba było szanować Gorlice, a nie lubić Sanoka. Wiedziałem, że Marek Citko to "przech..." i, że trzeba szanować Widzew etc. Tyle, że poza obowiązkami wynikającymi z tego gdzie mieszkałem piłka nożna nie obchodziła mnie ani trochę. Za to wyprawy Marka Kamińskiego na bieguny śledziłem z wypiekami na twarzy. Ot, i tu macie odpowiedź na pytanie po co takie "dziwne sporty". Jeśli kiedyś rzucę paskudne szlugi i wrócę do sportu na serio to będzie to zasługa nie Kamila Stocha, ani Roberta Lewandowskiego (których poważam jako polskich bohaterów) tylko Tomasza Mackiewicza. I wcale nie jestem w tym odosobniony. A ty Czytelniku/Czytelniczko pamiętaj: Mackiewicz zdobył tą Nangę za siódmym razem: http://www.przegladsportowy.pl/sporty-zimowe,adam-bielecki-elisabeth-revol-i-tomasz-mackiewicz-zdobyli-nanga-parbat,artykul,844838,1,285.html Może Ty próbujesz właśnie siódmy raz rzucić palenie, albo schudnąć, albo rozwiązać jakiś życiowy problem. Może w końcu się uda!
Kwiatki z internetu
Niektóre komentarze mnie urzekły np. "on tam poszedł bez należytych uprawnień!". Wiadomo himalaiści muszą przechodzić badania okresowe jak kierowcy. Jest komisja złożona z lekarzy z Wojsk Specjalnych. Himalaista musi wbiec 4 razy na Kasprowego, wykąpać się w przerębli i 200 razy podciągnąć na drążku. Były też komentarze "patriotyczne" np. "A pieprzeni multikulti, czarna pseudofrancuskę (sic!) sprowadzili a Polaka mieli w dupie". Jeszcze bardziej mnie urzekł taki komentarz: "Co tam było, że polazł ? Złoto Amber Gold ?". Przypomniało mi się jak mój kolega z podstawówki zadał mi kiedyś, podczas wracania ze szkoły, osobliwe pytanie.
"Ej skoczył byś na główkę z Prządek?"
-"no nie bo bym się zabił"
-"a gdyby twojej rodzinie dali milion dolarów?"
-"też chyba nie"
-"a ja bym skoczył, nikt z mojej rodziny nie musiał by już NIGDY pracować".
Ot i właśnie, gdyby Mackiewicz zsunął w dół worki ze złotem (skarbem talibów np.) wielu z uznaniem pokiwało by głowami "zginął, ale jego rodzina nie będzie musiała już NIGDY pracować". I tym smutno-wesołym akcentem kończę.
P.S.
O aferze wokół "obozowej" ustawy jeszcze napiszę. Muszę więcej poczytać. Co do "wafelkowych nazistów" nie rozumiem czemu premier i szef MSWiA muszą się tłumaczyć przed całym światem z tego, że jacyś ludzie walą w lesie piwo i hajlują. Neonaziści w Polsce to margines, marginesu w przeciwieństwie do RFN, gdzie ta tradycja jest mocna. I będzie jeszcze mocniejsza. Tak apropos - pierwszym zdobywcą Nanga Parbat był fenomenalny austriacki wspinacz Hermann Buhl-weteran bitwy o Monte Cassino ;)
W punkt! Nawet się wzruszyłam – tam, gdzie było o inspiracji. I poplułam monitor – tam, gdzie było o florze polskich internetów.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w stu procentach. To, że ktoś nie rozumie czyjejś potrzeby ruszania w drogę, pięcia się w górę, czy zdobywania miejsc jeszcze nie zdobytych, nie znaczy, że te działania nie mają sensu. Owszem, można cały swój czas przesiedzieć na dupie, przed tv, dając się za życia zabić (albo chociaż wykastrować) i tak sobie radośniej, lub smutniej wegetować ‘na bezpieczno’. Tylko, czy to o to chodzi? Bo mnie się jednak zawsze wydawało, że w życiu chodzi o to... by żyć. Nawet, jeśli krótko. I coś z tego jednak dla siebie wyciągnąć. By realizować pasje (tylko najpierw trzeba by je znaleźć), zdobywać, co jest do zdobycia i czerpać, jak najpełniejszymi garściami.
Ludzie lubią się mądrzyć. Z perspektywy bezpiecznej kanapy, znad talerza pełnego mielonych z ziemniakami będą prawić mądrości o tym, co nasz Mackiewicz powinien był zrobić, a czego nie. Nie omieszkają wytrzeć sobie nim gęby, udać przejęcia losem jego dzieci, czy żony. W mig ocenią, czy Bielecki dobry, czy nie i czy faktycznie dobrze, zrobił, że nie pobiegł wyżej. Bo przecież, skoro ONI CHCĄ, żeby pobiegł, to pobiec powinien, nie? A, że warunki, że rodziny, że zmęczenie, że nadludzki wysiłek – no przecież to nie może być tak trudne, bo oni teraz w cieple, znad talerza zupy wiedzą wszystko najlepiej. Taki nasz sport narodowy być specjalistami od wszystkiego.
Jasne, że można było próbować uniknąć tego, czy owego. Że można było zminimalizować jakieś ryzyko, albo może nawet zrobić coś inaczej. Ale... powiedzmy sobie szczerze, NIE IŚĆ się nie dało. Taka pasja, takie życie. Tego nie powstrzymasz, choćby zewsząd Ci mówili, że Twoja miłość jest bez sensu.
To z kolei nie mieści się zupełnie w głowach większości, która jednak, skoro już ją wykastrowano, nie przedłoży roztopionego na palniku śniegu nad zimne piwo, ani nie zeżre zupki z proszku, zamiast tłuczonych co niedzielę rano kotletów. Nie wspominam nawet o zrozumieniu, dlaczego ktoś woli brnąć w śniegu zamiast siedzieć wygodnie w domu i po raz piąty oglądać powtórkę Złotopolskich. Zamarzający lód na włosach i rzęsach? Odmrożone policzki? Przemoczone buty, zamiast ciepluśnych kapciuchów? O zgrozo! A po co to? Nie lepiej jednak siedzieć bezpiecznie, w domu?
Ano – nie lepiej.
/Angelika
Gdyby Mackiewicz zginął, ale najpierw zrzucil w dół skarb Bin Ladena to by inaczej patrzyli :) No tak, to jest taka postawa żeby sądzić. To nic, że żona Mackiewicza go kochała, oni wiedzą lepiej. A co do inspiracji - już kiedyś pisałem, jeśli chcą przywracać pobór to niech najpierw zadbają o WF. A WF leży i kwiczy, młodzież coraz słabsza. Jeśli himalaiści wyciągną jakiegoś dzieciaka zza smartfona do życia to znaczy, ze himalaizm to dobra rzecz.
Usuń