Takie postscriptum do postscriptum. Jechałem ostatnio na jednym krzesełku z uroczą licealistką. Opowieści o dawnym narciarstwie słuchała jak baśni o Żelaznym Wilku i Królu Ćwieczku. O wyłażeniu na górkę za pomocą "choinki", udeptywaniu trasy, budowaniu skoczni, prostych nartach i dawnych śniegach. O jeździe na worku i brzuchu. To wcale nie było złe. Miało swój niewypowiedziany urok. Pewnie za ileś lat będą takie symulatory narciarstwa, że bez ruszania się z domu będzie można szusować w Szwajcarii. Tyle, że to będzie symulacja właśnie. Tak samo powstają już wiersze pisanie przez komputer. Technicznie to są wiersze, ale wierszami nie są.
Dlatego tak lubię biegówki. Cisza, spokój, tylko skrzypiący śnieg, szum wiatru, szmer rzeki, odgłosy polującego myszołowa, słoneczne refleksy na śniegu i drzewach. Daleko od internetu. Internet jest dobry... o ile Nas nie pożera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz