Każdy powie "II wojna światowa i gospodarka realnego socjalizmu". I to prawda. Cześć dopowie "chora transformacja" i to też prawda. Dziś o głębszych, starszych przyczynach szczupłości polskich portfeli w porównaniu z holenderskimi czy brytyjskimi. Punktem odniesienia będzie Wielka poniekąd Brytania. Popatrzmy jak z ludu właściwie chyba nawet bogatszego od Anglików staliśmy się ludem dużo uboższym.
"Zboże płaci" - mówi wszystko. Panowie z Exeter i Hagi kłaniają się polskim kontrahentom. Cóż do połowy XVII wieku system hulał. W Anglii czy Holandii raczkował kapitalizm. Pojawiały się giełdy, banki, manufaktury. Angielski szlachcic z tzw. nowej szlachty ( gentry ) nie wstydził się robić biznesu w różnych branżach. Te "hejdże" żywopłoty, które mogliście zobaczyć z letnich wpisów - reportaży z Devonu to pamiątka bo tych czasach.
Natomiast u Nas nadal było "jak dawniej". Zboże i miód na wozy. Wozy do Strzyżowa. W Strzyżowie na tratwę. Wisłokiem do Sanu, Sanem do Wisły. Wisłą do Gdańska. Zainkasować złoto. Jednak system działał. XVI i I połowa XVII wieku to czas wewnętrznej kolonizacji Rzeczpospolitej. Zakładano nowe miasta. Powstawały osady w głuchych karpackich dolinach i jeszcze głuchszych litewskich puszczach. Także stepowa Ukraina i Podole były coraz ludniejsze mimo nieustannych napadów tatarskich. Co światlejsi magnaci zakładali manufaktury. Nauka stała na wysokim poziomie. Ustrój działał. Nie było wojen religijnych.
Oczywiście w XVI i I połowie XVII wieku toczyły się wojny. Głównie nad Bałtykiem ( z Moskovią i Szwedami ) , o Smoleńsk ( z Moskovią ) i na ziemiach Ukrainy z Turkami i Tatrami. Czasem Tatarzy dochodzili daleko w głąb terytorium Rzeczpospolitej. W 1624 ordyńcy dotarli, aż po Dunajec. Były to jednak "dopusty boże" . takie same jak pożar, powódź, nieurodzaj czy zaraza. Wojny toczyły się głównie na ziemiach odległych. Dla szlachty spod Krakowa czy Poznania "rycerskie czyny" były raczej sferą egzotyki jak dziś relacje z Donbasu czy z "misji stabilizacyjnych" w których bierze udział Wojsko Polskie. Ot gdzieś tam na Dzikich Polach.
W połowie XVII wieku przyszły potopy. Właśnie potopy a nie jeden potop. Pierwszy potop - potop wojny domowej na Ukrainie od 1648. Obie strony paliły i mordowały z radosnym wsparciem Tatarów - "obrotowego sojusznika" obu stron. Drugi potop - inwazja Moskovii w 1654. Tu rzeź w zdobytym Mścisławiu. Trzeci Potop - Szwedzi i Brandenburgia 1655. I czwarty w 1657 potop Rakoczego. Właściwym końcem tego okresu jest rozejm w Andruszowie w 1667 kiedy RON straciła bezpowrotnie Kijów, Smoleńsk i Lewobrzeże Dniepru. Od 1667 to Chanat Moskiewski ma przewagę.
A Rzeczpospolita ? Zrujnowana została po całości. Ziemie ukrainne zostały na ogromnych obszarach zamienione w pustynię. Podole dodatkowo zostało dobite przez wojnę z Turcją i okupację muzułmańską w latach 1672 - 1699. Ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego obróciły w zgliszcza pochody armii moskiewskiej z lat 1654 - 1655. Zdobyte przez wojska rosyjsko - kozackie Wilno płonęło 17 dni. Wymordowano 25 tysięcy mieszkańców. Potopy szwedzko - brandenburski i siedmiogrodzko - kozacki spustoszyły resztę kraju. W Wielkopolsce ubyło 60 % ludności , w zrujnowanej Warszawie przeżyło 6 z 18 tysięcy mieszkańców. Kraków był zniszczony w około 50 % itd. A więc ruina.
Ogółem ubyło 40 % ludzi. Pola zarastały lasem, albo zamieniały się w step. Chłop znów chodził boso. Załamała się koniunktura na zboże. O popatrzcie teraz pan szlachcic kłania się Holendrom i Anglikom. Skoro załamała się koniunktura to szlachta chwyciła się najprostszej metody. To ejst zwiększyć pańszczyznę. A chłop w odpowiedzi robił coraz mniej wydajnie. Utrwalała się zacofana, surowcowa struktura gospodarki. Gdzieś od tego czasu pojawia się plaga pijaństwa wódki. Szlachcice skoro nie mogą sprzedać z dobrym zyskiem zboża destylują gorzałę. Wieś pije , pan też pije ;) Miasta były w ruinie więc i znaczenie mieszczan całkowicie upadło. Byli pogardzanymi "łykami", podczas gdy an zachodzie znaczenie miast rosło. Odbudowa szła wolno. Raz brakowało rąk do pracy. Dwa wymarło mnóstwo specjalistów.
Upadła edukacja. Szlachcic polski , który jeszcze 50 lat wcześniej zdumiewał wiedzą i elokwencją podróżników robił się coraz ciemniejszy. W sensie umysłowym ;) Do tego demokracja szlachecka zamieniała się w oligarchie magnacką. Zubożała szlachta często siedziała w kieszeni u wielkich rodów. Same rody się coraz bardziej degenerowały.
Zapowiadana w Ślubach Lwowskich poprawa doli chłopów nie nastąpiła bo i technicznie była niewykonalna z wyżej wymienionych powodów. Choć jeszcze w międzywojniu, w XX wieku w okolicach Żywca zdarzali się górale posiadający w archiwum domowym przywilej uwolnienia od pańszczyzny przez Jana Kazimierza. Swoją drogą scena obrony Jana Kazimierza przez karpackich zbójników z "Potopu" była dokładnie odwrotna. Zbójnicy obrabowali monarchę po czym grzecznie puścili go w dalszą drogę. Później wataha ta faktycznie walczyła ze Szwedami. Sienkiewicz połaczył te dwie historie ;)
A w linku prawdziwa historia Michałka z "Potopu"
Okres Potopu to kres sławnej "polskiej tolerancji". Nic dziwnego przeciętny szlachcic widział jak jego kraj był pustoszony przez armie prawosławnych i protestantów. Skończyła się "polska tolerancja" w takiej formie jak przed "potopami", ale to mit , że szlachta była jakoś nienawistnie nastawiona do innych wyznań. Po prostu zaczęła ich nie lubić. W tym samym czasie w wielu krajach protestanckich katolicy budzili dziki amok nienawiści, pianę z ust.W Irlandii brytyjski bohater narodowy ( w każdym kraju czcza jakichś ludobójców ;) ) Cromwell wytępił w ciągu kilku lat ok. 20 - 50 % populacji "papistów". Metodami stalinowskimi - głód i deportacje do ówczesnych łagrów. Choć Anglicy potrafili mieć też wielką fantazje w zadawaniu męczarni. Mordowali z pianą na ustach, w ekstazie. Między niechęcią a amokiem mordu jest spora różnica prawda ?
Oczywiście "lutry i heretyki" niejednokrotnie padali ofiarą masakr podczas Potopu, głównie z reki chłopskiej. Jednak w okresie powojennym protestanci stali się tylko ludźmi nie dopuszczanymi do szeregu urzędów. Natomiast katolików w Anglii traktowano jak podludzi.
Jednak mimo wszystko RON z okresu między 1667 a 1700 była jeszcze zdolna do zwycięstw takich jak Chocim ( na obrazku ) czy Wiedeń. Gospodarka mimo wszystko powoli się podnosiła. Odbudowywano młyny, kościoły, kuźnie, trakty.
Potem przetacza się przez Rzeczpospolitą huragan III wojny północnej ( 1700 - 1721 ). Znów zgliszcza i straty ludnościowe sięgające 1/4 ludności. Tym razem byliśmy tylko przedmiotem, a RON polem bitwy i łupem obu głównych walczących armii. W 1717 odbywa się Sejm Niemy ( znany od czasów posła Swetru także "Głuchym" ) po którym de facto stajemy się protektoratem państwa Piotra Wielkiego.
Niby wszystko jest prawie jak dawniej. Na obrazku - biwak flisaków wiślanych. jednak jak wiadomo "prawie" to tylko "prawie". Droga do rozbiorów zostaje otwarta, a ziemie dawnej Rzeczpospolitej stają się na trwałe biedniejsze niż zachód Europy.
A dalsze przyczyny ? W końcu od czasów najazdu Szwedów minęło już trochę czasu...
- Oczywiście zabory. Do ok 1849 Galicja była mroczną krainą, gdzie chłopi byli Mudżynami szlachty a szlachta Mudżynami cysorza. Galicja była odległą prowincją, z której wyciskano ile się da rekrutów i podatków. Później zaś był co prawda sympatyczną krainą pod berłem cysorza Franza Josefa. Jednak trudno było nie zauważyć "galicyjskiej nędzy". Były to peryferie peryferyjnego Imperium. Zabór rosyjski to wojny powstania i morderczy pobór rekruta. Potem także peryferie barbarzyńskiego Imperium. Jedynie zabór pruski był w 1914 na "europejskim standardzie życia"
- W tym czasie Anglicy grabili 2/3 świata ;)
- Potem wojny 1914 - 1921. Znów ruina bo front był ruchomy, a grabież powszechna.
- Anglicy też ponieśli dotkliwe straty w męskiej populacji w Wielkiej Wojnie. Jednak terytorium nie zostało spustoszone.
- Potem Wielki Kryzys. Dotknął II RP wyjątkowo silnie.
- Potop 1939 - 1945 . Polska w 1945 ma o 1/5 mniej terytorium , o 1/3 mniej ludności i 2/5 majątku mniej
- UK wbrew pozorom też jest zrujnowane. Nie tyle od bomb co od wojennych długów. Traci Imperium. Jednak mimo wszystko jego los jest dużo lepszy niż Nasz. Londyn jest trochę porozwalany a Warszawa jest morzem ruin.
- PRL - cóż nasza gospodarka nie rozwija się normalnie a brytyjska tak ( mimo zawirowań )
- III RP - "teraz młodzi to lenie. My w latach 90- tych pracowaliśmy po 12 godzin i nie pytaliśmy o nadgodziny. Wystarczało nam, że pracujemy dla Coca - Coli, Forda, Mercedesa" , "Zakład jest wart tyle ile za niego chce inwestor", "Pierwszy milion trzeba ukraść", "Panie u mnie nic krajowego nima , wszystko zagraniczne".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz