poniedziałek, 23 listopada 2015

                  Tatarsko - mongolska sztuka wojny 2

   A teraz ciąg dalszy opowieści o sztuce wojny wg Czyngiza i jego następców. Kroci mnie by skomentować sprawy bieżące w Polsce, Europie Wschodniej czy sprawy dżyhadowe. Jednak za dużo ostatnio bieżących ;)

Wilki nauczycielami - taktyka walki w polu

  Jak pisałem armia mongolska była armią blitzkriegu. Przed bitwą w polu wodzowie tatarscy skutecznie dezorientowali wroga manewrując, rozłączając to łącząc wojska. Usypiali jego czujność, bądź wręcz przeciwnie budzili przerażenie paląc niezliczone ogniska czy budując liczne pozorujące kukły. 
   Atak zaczynaj często od rozpoznania bojem - wysyłając mniejsze siły, dla rozpoznania słabych i silnych punktów przeciwnika. Przeciwnika łamano zasypując falami strzał, niekiedy używając też polowych machin bojowych. 
   Po deszczu strzał w zależności od okoliczności uderzali odpowiednimi siłami. Czasem było to przełamujące uderzenie ciężkiej kawalerii w stylu "rycersko -husarskim".  Takie uderzenia stosowano np. na wroga przeprawiającego się przez rzekę, albo z podłamanym morale. Była to szyk zwany "dłutem".
   Innym razem rozwijano wojska w oskrzydlający półksiężyc - zwali tą formację  "jeziorem". Wciągano wroga w zasadzki pozorując odwrót. Na pewnych zwycięstwa wojowników przeciwnika spadały ciosy z flanki. Jednocześnie "uciekający" zawracali atakując z trzeciej strony. W czasie ucieczki stosowano często "strzał partyjski" czyli zaskakujące salwy strzał "do tyłu".  Takie manewrowanie to tak zwany "taniec tatarski". Odwody staranie ukrywano. Gdy mieli czas na przygotowanie ( a starali się zawsze sami wybrac czas i miejsce konfrontacji ) kopali wilcze doły, rozsypywali kolczatki  i zakładali  inne "pola minowe".
    Innym zaskakującym sposobem walki było związanie walką czoła wroga, gdy w tym czasie odwód uderzał na tyły, a flanki zaciskały pierścień okrążenia. Trochę jak w klasycznym manewrze Hannibala.
   Sztab z wodzem siedział na wzgórzu. W Europie w tym czasie królowie i wodzowie  sami brali udział w walkach. Co mądrzejsi brali udział w szarży odwodów. Co głupsi lecieli na czele pierwszego natarcia. I nie po to, żeby podprowadzić wojowników pod pozycje wroga dla podbudowania morale, ale wprost , żeby tłuc się i narażać głowę dla rycerskiej chwały. Kończyło się to często "urwaniem głowy" wojsku już na początku bitwy. Mongołowie inaczej, obserwowali walkę z góry cały czas mając pieczę nad tym co się dzieje. Łączność zapewniały znaki wydawane buńczukami, łącznicy. Zauważmy, pod Grundwaldem  nasz król, dowodził na sposób tatarski a wódz Krzyżaków ostatecznie wziął udział w walce i poległ.
   Wrogów deprymowano i łamano na różne sposoby. Czasem wielotysięczne siły walczyły na rozkaz chana w całkowitym, przerażającym milczeniu.  Innym razem przeraźliwie wyjąc i pogwizdując. Konie płoszono petardami, bombami dymnymi, strzałami świszczącymi. Pod Legnicą, jak już pisałem, użyli prawdopodobnie coś w rodzaju gazu łzawiącego, wywołując panikę. Chyba nie za bardzo rozumieli europejski podział na bronie "honorowe" i "niehonorowe". Broń miała dać zwycięstwo ;)

Szable, łuki, dzidy - broń ofensywna

Co do uzbrojenia, różniło się częściowo od standardów Europejskich. 
   Jako broń białą chętnie używali bardziej ergonomicznej szabli, choć miecz, długi nóż  i topór też był w użyciu. Stosowali też broń obuchową - maczugi, buzdygany i czekany. A czekan to taki kilofek na długim stylisku. Podobny do tego jaki stosują dziś alpiniści. Był bardzo skuteczny do przebijania zbroi i  hełmów. 
    Ważną bronią była włócznia,  często o barwionej na czerwono rękojeści. Z niej to wyrosła lanca, która przeżyła renesans w czasie wojen napoleońskich dzięki naszym ułanom. Ułan to słowo z tatarskiego ;) 
    Specyficzną bronią był arkan czyli lasso. Przydawał się np. gdy wojownik chciał pochwycić "języka". Niektórzy byli wprawieni w walce biczami i kiścieniami. Kiścień to takie nunchaku, tylko zamiast kołka zakończony jest np. kolczastą kulą.Jeszcze inni miotali oszczepy i dziryty.
     
   Bronią do walki na dystans był nade wszystko łuk refleksyjny. Oto jego opis:


  Każdy wojownik miał ze sobą trzy sztuki.  Strzały były różne. Jedne służyły do rażenia ludzi w kolczugach i zbrojach. Inne miały kaleczyć konie. Były strzały świszczące. Miały dwojaką funkcję - sygnalizacyjną  i "płoszącą". Strzały zapalające podpalały wrogie obozowiska i tabory. Strzały trujące budziły grozę . Do zatruwania grotów stosowano m.in wilczą jagodę, jad żmij chwytanych na wiosnę itp.
   Łuki trzymano w futerale - łubiu, a strzały w kołczanie. Kołczan zaś nie jest sakwą jaką nasi prawilniacy noszą przewieszone przez piersi tylko pojemnikiem na strzały. Konny łucznik stawał do bitwy z minimum trzema po trzydzieści strzał różnej długości i rodzaju. Robiony był zwykle ze skóry i kory brzozowej.
   Niekiedy używali także polowych balist i katapult miotając kamienie, belki, wielkie strzały - bełty czy "kotejle mołotowa" sporządzone np. z oliwy czy ropy.


Ciąg Dalszy w następny weekend :)


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz