Smutne arcydzieło
Wojciech Jagielski
Jeden z nielicznych rzetelnych dziennikarzy "GW". Może dlatego, że właściwie bardziej jest pisarzem niż dziennikarzem. Chyba najlepszym współczesnym pisarzem z działu "literatura faktu" z jakim miałem okazję się "poznać". Niegdyś przeczytałem kilka jego książek-reportaży. "Wieże z kamienia" o Czeczenii, "Modlitwę o deszcz" o Afganistanie lat 90-tych i "Dobre miejsce do umierania" o Południowym Kaukazie tuż po upadku Związku wiadomego. Najnowsza pozycja, która wypadła spod jego pióra jest chyba najlepszą z przeczytanych do tej pory.
Los człowieka
Lara główna bohaterka jest Kistką czyli Czeczenką z doliny Pankisi w Gruzji. Kistowie to Czeczenii którzy w XVIII - XIX wyemigrowali do Gruzji, lub uciekli przed Wojną Kaukaską.Kistowie jak ich pobratymcy zza gór to oczywiście muzłumanie, ale ich islam to typowy "islam peryferyjny". Taki trochę "bośniacki" czy "tatarski". Pędzą wino i palinkę, a Allachowi wolą oddawać cześć tańcząc Zikr niżli mordując. Jednak w ostatniej dekadzie zaczął się wraz z wojnami wkradać wahabizm. wahabizm czyli islam z którego wyrosła Al-Kaida i ISIS. Wahabizm eksportowany tam przez szejków i królów znad Zatoki Perskiej. Więcej na kartach książki...
A tak wygląda Wąwóz Pankisi - dolina okolona dzikimi szczytami sięgającymi dwóch tysięcy metrów. Takie Karpaty Wschodnie tylko w tle trzy i czterotysięczniki :) Źródło - Wiki
Lara kochała swoją bajkową dolinę, jednak za mężem pobratymcem zza gór ruszyła do Groznego. Były to jeszcze czasy Gorbaczowa więc nic nie zapowiadało tego co się stanie. Studiowała tam w miejscowym PWST a później pracowała w groźnieńskim teatrze. Międzyczasie rodziła i wychowywała synów. Mieszkali na socjalistycznym blokowisku. Ot rodzina jakich miliony pomiędzy Władywostokiem a Nową Hutą.
W 1991 upada jednak Imperium. Niby wszyscy wiedzieli od lat,że Związek chyli się ku upadkowi. Jednak całkowity rozpad zaskoczył chyba wszystkich właczając to Busha seniora, Gorbaczowa, Jelcyna czy Politbiuro z Pekinu. Zaskoczył też generała lotnictwa Armii Radzieckiej Dzohara Dudajewa. Mimo zaskoczenia postanawia wrócić z niepodległej już Estonii do Groznego i zostać prezydentem wolnej Czeczenii. Nie nie był islamistą...
Po upadku ZSRR narastało napięcie pomiędzy Czeczenią, która ogłosiła niezależność od Moskwy. Chanat Moskiewski był wtedy najsłabszy od czasów Wielkiej Smuty 1917-1921. Czeczenii porwali się więc na niepodległość. Zresztą nie tylko oni np. Tatarstan w latach 1991-94 miał nieuregulowany status pomiędzy separatystyczną republiką a częścią Federacji Rosyjskiej. Żeby Rosja się nie rozpadła ekipa Jelcyna postanowiła spacyfikować Czeczenię by pokazać Jakutom, Buriatom, Tatarom czy innym góralom z Kaukazu, że niepodległość się nie opłaca. Dawniej wojny czeczeńskie były dla mnie zero-jedynkowe. Teraz rozumiem rację Rosjan, a i bojownicy nie jawią się już tak pozytywnie. Te wszystkie Basajewy, Radujewy czy Kadyrowy ( tak, tak klan Kadyrowów walczył z Rosją w latach 1994-96).
Lara czuła nadciągającą burzę. Od wiosny 1994 narastał wewnętrzny konflikt pomiędzy agenturalną opozycją sponsorowaną i wspieraną przez Rosję a rządem Dudajewa. Jesienią inwazję rosyjską było już czuć w powietrzu. Rozmówczyni Jagielskiego zabrała za zgodą męża synów Szamila i Raszida do dziadków w w miarę bezpiecznym Pankisi. Mąż uparł się i został w stolicy zbuntowanej republiki.
Później by uchronić synów przed biedą i krążącą wokół wojną wysyła ich do ojca do "Jewropy". Jej nastoletni synowie nie wstąpili w szeregi czeczeńskiej partyzantki. Świat bojowników bardzo mocno ( co zrozumiałe ) pociągał chłopców. Nasza bohaterka była tym przerażona - jej dwóch braci zginęło walcząc pod komendą sławnego Gełajewa.
Jednak wiele lat później bóg wojny upomniał się o Raszida i Szamila. Z sytej Europy ruszyli na dżyhad do Aleppo. Matka, która była mniej więcej tak gorliwą muzułmanką jak My katolikami, rusza do Syrii by wyrwać synów z rąk boga wojny. Czy jej się udało ? Tego nie powiem - taki łagodny spoiler starczy by zaciekawić, ale nie zepsuć czytania.
A w tle
A w tle boeningi wbijające się w wieże WTC, Płonące barykady opon na Majdanie, podhalańczycy na pozycjach bojowych w górach wokół Ghanzi, Kadyrowcy plądrujący zdobyte ruiny Debalcewa, "wiec prezydentów" w Tbilisi w VIII 2008, marines w okopach wokół Falludży, helikopetry Assada zrzucający "bomby beczkowe" na Aleppo, mułłowie wzywający w meczetach Londynu do zniszczenia Europy, zbiorowe groby Srebrenicy i Czernokozowa, smutna twarz bohaterskiego Maschadowa, generał Munajew w swym namiocie na froncie w Donbasie. Historia ostatniego ćwierćwiecza.
Lustro
Dobra literatura to podobno zwierciadło, w którym możemy zobaczyć samych siebie. Widziałem samego siebie i ludzi, których znam w wielu miejscach tej książki. Jak w lustrze. W końcu Szamil i Raszid to niemal moi rówieśnicy. Pamiętam jak dziś luty 1995, gdy na feriach siedzieliśmy z kuzynem przed telewizorem i oglądaliśmy relację z szturmowanego kolejny tydzień z rzędu Groznego. Za oknem była odwilż i słota. A w telewizorze bojownicy w białych strojach maskujących przemykali wśród ruin. Płonęły rosyjskie tanki i transportery, Miasto płonęło tak jak w lutym zeszłego roku Kobane i Debalcewo. Babcia powiedziała nam, że jest przepowiednia, że III wojna światowa zacznie się od małego kraju. Tylko którego ? A może już ta wojna trwa ?
Lepiej rozumiem teraz mechanizm "turystyki dżyhadowej" i mechanizm rozpowszechniania się zarazy islamu w wersji wahabicko - salafickiej. Zarazy podobnej bolszewizmowi - nie tyle zła w stanie czystym co lekarstwa gorszego od choroby.
Dobrze poczytać taką książkę by zobaczyć, że świat nie jest zero-jedynkowy. Że między czernią a bielą jest mnóstwo odcieni szarości. Widzenie szarego, popielatego, siwego, mglistego czy ekri nie oznacza ślepoty na zło, relatywizmu. Oznacza po prostu, że widzi się Świat takim jaki jest a nie takim jaki chciało by się widzieć. Bo mamy tutaj i islam z ISIS i islam Lary. Byłej aktorki teatralnej ( sic !) , która planuje założyć w swojej kaukaskiej dolinie agroturystykę a w wolnych chwilach śpiewa pieśni ludowe w chórze przy domu ludowym...
Islamu należy się bać jednak strachem nie lękiem. Lęk jest wtedy, gdy wkładamy sobie w usta slogany o "religii pokoju" i "terrorystycznym marginesie". Lęk jest wtedy, gdy chcemy burzyć kebaby by wysiedlać Araba, gdy wkładamy wszystkich muzułmanów do jednego worka. "Bronimy" wtedy "naszej cywilizacji". A jakaż to cywilizacja ? Co tu bronić w tej Europie ? Ostatnio popatrzyłem głęboko w lustro i powiedziałem "chcesz zmieniać świat kolego zacznij od Siebie". I było to chyba najmądrzejsze zdanie jakie powiedziałem w bieżącym roku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz