niedziela, 6 grudnia 2015

                          Zwycięstwo pod Krosnem 7 XII 1655

 

 

    Z urodzinową dedykacją dla Jurka z Pisarowiec :D

 

 

Dwa potopy

         Jak wiemy z historii w 1655 Szwedzi zalali Rzeczpospolitą. A właściwie nie do końca bo w 1654 większość terytorium Rzeczpospolitej zalał inny potop. Chmielnicki po siedmiu latach wojny domowej zwrócił się o pomoc do Chanatu Moskiewskiego. Carz moskiewski z miłą chęcią przyjął ofertę i wysłał ogromną armię na wyniszczenie Polski i Litwy.
   Jednak nie ma się co dziwić Kozakom i ludowi dzisiejszej centralnej Ukrainy, że mieli Nas dość. Obie strony lały w tej wojnie krew jeńców i cywilów chętnie. Bezlitosność wrosła w serca pobratymcze jak słusznie zauważył Sienkiewicz.
   A Moskwa była Kozakom  i pokrewna etnicznie i prawosławna. Za ten błąd Chmielnickiego Ukraina płaci niestety do dziś krwią.
    W październiku 1654 padł Smoleńsk i wojska moskiewskie ruszyły na zachód.  Marszowi  towarzyszyły masakry, gwałty, pożary i deportacje. Wojska Rzeczpospolitej pod  wodzą wybitnego i odważnego  hetmana Janusza  Radziwiłła ( tak tego "zdrajcy" ) walczyły błyskotliwie, ale były zbyt małe.
    Na Ukrainie Tatarzy Krymscy zmienili front i sprzymierzyli się z nami.  Wojska koronne terrorem usiłowali zapędzić  Kozaków do Rzeczpospolitej. Przynosiło to skutek odwrotny od zamierzonego. Tatarom Jan Kazimierz  płacił za sojusz jasyrem z ludności Kijowszczyzny i Podola.  Trzeba nadmienić, że wczesniej Chmielnicki robił to samo. 
   Później Moskale z Zaporożcami ruszyli do ofensywy. Ostatecznie w lipcu 1655 Moskwa zdobyła Wilno. Wyrżnięto dwadzieścia pięć tysięcy mieszczan, a miasto płonęło dwa tygodnie. Na froncie południowym w 1655 padł Lublin i podległ pogromowi i plądrowaniu. W tej atmosferze w lipcu 1655 na Pomorze wkroczyli Szwedzi....



Tajemnica  sukcesu Karola X Gustava

     Sienkiewicza warto czytać dla sportu, ale nie należy czerpać z niego wiedzy :P Szlachta, mieszczanie zdradzali króla, który przestał sobie radzić z rozwojem sytuacji. Po prostu Karol Gustaw wybitny wódz dawał nadzieję nad uchronieniem od azjatyckiej nawałnicy. Po za tym Jan Kazimierz był lubiany mniej więcej tak jak Donald Tusk :P 
   Nawet Jan Sobieski przeszedł na stronę szwedzką. Więc nie czepiajmy się biednego Janusza. Tym bardziej, że nade wszystko był hetmanem litewskim. A więc patriotą Wielkiego Księstwa Litewskiego. Sojusz z Polską wychodził od prawie trzystu lat, ale już nie zdawał egzaminu. Litwa był zalana przez hordy co prawda chrześcijańskie, ale zachowujące się nie lepiej niż Turcy i Tatarzyni. Jak sam pisał okupacja moskiewska ze wszystkiego najgorsza. Jest  bez wątpienia bohaterem Białorusi i Litwy za to co robił. A gdyby mu się nie zmarło w grudniu 1655 to objęła by go amnestia. Został by jednym z najlepszych dowódców w wojnie ze Szwedem i polskim bohaterem :)

    Carolus Gustawus był tyle wybitnym wodzem co kompletnym idiotą jeśli chodzi o Public Relations. Pozwolił swoim oficerom i żołnierzom robić co im się żywnie podoba. 
   Dodajmy, że był to szczyt małej epoki lodowcowej. Lekka zima wyglądała jak teraz "zima stulecia". W styczniu, można było saniami dojechać z Gdańska do Sztokholmu. Istniała nawet karczma na środku morza. Sezonowo rozstawiano coś w rodzaju tenta na lodzie. Można było tam się rozgrzać wódką i grzańcem. Szwedzi mieli wtedy dość osobliwy sposób spożywania wódki. Otóż wlewano gorzałkę do miski i jedzono  z chlebem jak zupę. Dzikusy - tylko wojna i chlanie. Co się teraz stało z potomkami Wikingów i dzikusów Karola Gustawa :) ?
     W Skandynawii była więc bida z nyndzą.  Poborowi ze Szwecji i Finlandii słynęli więc w Europie z łapczywości do tego stopnia, że nazywano ich "Tatarami Północy".  Rzucili się więc błyskawicznie do zmasowanej grabieży. Kradziono co się da. Systematycznie i przemyślanie. Wymuszano ogromne kontrybucje. Za opór karano gwałceniem kobiet i wieszaniem mężczyzn , paleniem wsi... Brandenburscy sojusznicy byli nie lepsi. 
   A więc błyskawicznie Szwedzi zostali znienawidzeni. Na południu kraju wybuchło powstanie ludowe. Najpierw małe oddziały szwedzkie atakowały chłopskie watahy pod wodzą przemyślniejszych gospodarzy i proboszczów. Później do walki weszli ci, którzy powinni szlachta. Miasta też się buntowały.

Powstanie nad Wisłokiem

     Pierwszym odbitym miastem było... Krosno. Oto jak to się stało. Krośnianie z początku podjudzeni przez niejakiego Prackiego przeszli na konfesje Lutra i poddali się Carolusowi. Szybko zobaczyli  swój błąd. 
   Tymczasem ogień buntu ogarnął wsie Podkarpackie. Niszczono bez litości podjazdy rekwirujące żywność. Żołnierze polscy z formacji Prackiego dezerterowali do powstańców. Szczególną antyszwedzką zaciekłością musieli wykazywać się mieszkańcy Klimkówki koło Rymanowa skoro po dziś dzień nazywa się ich wieś "Szwecją". 

   Dokładnie 360 lat i 1 dzień temu powstańcy wspierani przez wojsko regularne roznieśli Szwedów pod murami Krosna. Dowodził tym wojskiem pułkownik Wojniłłowicz - podobno jeden z pierwowzorów Andrzeja Kmicica. W ramię w ramię walczyli żołnierze regularni, pospolite ruszenie i wściekłe podkarpackie chłopstwo. 
   A jakąż broń mieli chłopi ? Kosy "na sztorc", widły i sikiery. Inni zapewne kłonice i nasieki. Ci z gór to wołoskie osadnictwo, więc pewnie zjawili się częściowo  konno, na proto - hucułach. Samopały, łuki, dzidy, czekany, toporki, szable  i myśliwskie noże.
    Gwoli wyjaśnienia kłonica to element wozu. Do transformacji 1989 często służyła wiejskim chuliganom za broń. Po 1989 wszedł do urzycia bardziej praktyczny kij bejsbolowy. Nasiek zaś to rodzaj maczugi. Robiono go w ten sposób, że  w młode drzewko wtykano ostre kamienie. Gdy drzewko podrosło, a kamienie wrosły solidnie w strukturę, drzewko przerabiano na broń. Czekan to kilofek na długim stylisku. Podobne używają teraz wspinacze wysokogórscy. Był dobry do przebijana hełmów i kolczug.

     Woniłłowicz wkracza do Krosna przy aplauzie mieszczan. Prackiego się osądza za zdradę i grabieże. Egzekucja odbywa się na rynku Krosna. Podjudzacz i złodziej zostaje rozstrzelany. Pułkownik wysyła posłańca do króla, a sam rusza na Biecz i Nowy Sącz. 13 grudnia ciupagi i szable spływają skandynawską krwią. Ciała grabieżców płyną pod lodem Dunajca tam skąd przyszli za życia - do Bałtyku. 
    W styczniu Krosno jest nieformalną stolicą Rzeczpospolitej. Król wydaje tu uniwersały wzywające do walki i spotyka się z emisariuszami. Następnie rusza do Lwowa.

     Apropo  Krosno leżało wtedy w województwie ... ruskim.  "Ruskie" znaczyło wtedy zupełnie co innego niż dziś. "Ruskie" znaczyło  tyle co powiedzielibyśmy dziś "ukraińsko - białoruskie". A Rosjanie to była Moskwa ;) Zaczynało się na Wisłoku a kończyło na Zbruczu na Podolu. Obejmowało więc dawną Ruś Czerwoną ( Południową ), albo Halicką. Stolicą był Lwów, a powierzchnia wynosiła około 82 tysiące kilometrów kwadratowych. Godło województwa ruskiego przetrwało w herbie województwa podkarpackiego w Polsce i obwodu lwiwskiego na Ukrainie. Przedstawia złotego lwa na niebieskim polu. M.in dlatego flaga Ukrainy jest niebiesko - żółta. Ot komplikacje historii :)

Matka Boska Murkowa

   Na przedwiośniu 1657 rusza kolejny najazd na Podkarpacie. Spadają na Nas wojska księcia Siedmiogrodzkiego Jerzego II Rakoczego. Siedmiogród to inaczej Transylwania w Rumunii, ale rządzą tam wtedy Węgrzy. Doradcy proszą księcia, żeby nie wdawał się w awantury, tym bardziej, że "Polak, Węgier dwa bratanki". Książę postawia na swoim i jego armia łaczy siły z posiłkami od Chmielnickiego. Kozacy mają dość "opieki" Moskwy. Stawiają teraz na Szwedów i ich sojuszników.

     Oddziały siedmiogrodzkie przeprawiają się przez Karpaty i łączą z Zaporożcami. Łupem najezdników pada m.in Sanok i Dukla, zamek w Odrzykoniu oraz nieco później ...Warszawa.  Krosno opiera się jednak dzieki cudownej interwencji Matki Boskiej Murkowej z klasztoru franciszkanów. Jednak Pan Bóg pomaga tym co sami sobie chcą pomóc. Mieszczanie dowodzeni przez Wojciecha  Portiusa wspierani przez chłopskie  posiłki pod wodzą xiędza Mikołaja Famrcego odpierają 16 marca 1657  Rakoczemu i jego ludziom nie udaje się sforsować bram i murów Krosna. Wojciech Portius otrzymuje za obronę szlachectwo. Co ciekawe nie był Polakiem tylko Szkotem. Bo jeszcze w I połowie XVII wieku emigrowano z biednej Szkocji do bogatej Polski. Teraz jest na odwrót i głownie przez owie dwa "potopy" o, których dziś piszę.
     Niestety pochód wojsk siedmiogrodzko  - kozackich znaczą ucięte głowy, pale z ponabijanymi ludźmi, szubienice i zgliszcza.

     Mimo wszystko udaje się uratować Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Szwedów wypiera się systematycznie ku Bałtykowi. Moskwa przerażona szwedzką ekspansją  chwilowo zmienia front. Brandenburgia także zmienia  front i walczy po naszej stronie.  Głupi Rakoczy ponosi sromotną klęskę, traci wojsko a na Transylwanię ściąga okrutny najazd odwetowy polskiej jazdy. 

   Dogadujemy się w końcu z Kozakami Zaporoskimi i w 1658 po Unii w Hadziaczu Rzeczpospolita staje się już nie Dwojga a Trojga Narodów. Niestety za dużo krwi popłynęło po obu stronach i szybko się to rozpadło. Trzeba było zadziałać w 1648 :( I z tego wszystkie nieszczęścia takie jak np. masakra na  Wołyniu w  1943, Wielki Głody  na Ukrainie  ( 1921/22 , 1932/33 i 1946/47), zagłada Warszawy w 1944,  czy obecna wojna w Donbasie. Co ciekawe wielkim zwolennikiem porozumienia z Polską i Litwą był pułkownik Iwan Bohun. Ten Bohun.

      W 1660 Szwecja podpisuje pokój w Oliwie a w 1667 Chanat Moskiewski / Rosjija rozejm w Andruszowie.  Rzeczpospolita mimo ogromnych strat ludnościowych i materialnych ( większe jak w latach 1939 - 45 ) oraz terytorialnych  istnieje nadal, aż do końca XVIII wieku. Nigdy już jednak nie odzyskała dawnej świetności i potęgi.

Rakoczemu w naszej okolicy oparły się też niewielkie, ale dobrze ufortyfikowane i położone na stromym wzgórzu Jaśliska. To tak zwany "kurhan szwedzki" - grób poległych obrońców.



P.S.

Jak zwykle podkreślam - to popularnonaukowe teksty. Chcecie dowiedzieć się solidnie i pewnie - książki :)
   

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz