Książki okołomajdanowe 1
W związku z ogromem ( na wojnie, jak mówio stare ludzie, pierwsza ginie prawda, podczas rewolucji tym
bardziej ) różnych bzdurnych wrzut, legend, bajań i „propagandy szeptanej”, będę tu sobie wrzucał, co jakiś czas recenzje najciekawszych tekstów
na tematy „ukraińskie”. Na dobry początek jedna książka i jeden kwartalnik.
Wojciech Mucha „Krew i Ziemia – O
ukraińskiej rewolucji”
Wojciech Mucha jest jedną z
młodych gwiazdek „Gazety Polskiej” i w pełni zasługuje na swoją rosnącą
poczytność. W mojej prywatnej wizji wydarzeń nad Dniestrem, Dnieprem i Dońcem
zgadzam się z Muchą w bardzo wielu punktach, całkowicie lub prawie całkowicie. Jak
sam przyznaje, przed Majdanem niezbyt interesował
się ziemiami za linią Curzona.
Ciągnęło go bardziej na południe, nad Dunaj i na krakowskie stadiony ( kibic
Cracovii hłe hłe :D ). Jednak nie pogrążył się w neofickiej, „wyszywankowo –
osałedecowej” miłości do Ukrainy. Na
wiele spraw patrzy krytycznie, widzi różne odcienie szarości, nie boi się
trudnych tematów.
Pierwsza część jego książki „Krew” ( Krew i
Ziemia to oczywiście nawiązanie do sztandarów Prawego Sektora ) to
zasadniczo kronika wydarzeń na Majdanie
od 5 grudnia 2013 do 26 lutego 2014. Czyta się przyjemnie, także ze względu na
liczne anegdoty i dygresje autora.
Druga „Ziemia” to cykl reportaży z
Ukrainy pamiętnego roku 2014.
Mucha odwiedza „Banderland” – Lwów i Równe. W Równym spotyka się m.in z jednym
z najbliższych współpracowników „Białego Saszka”, zabitego w tajemniczych okolicznościach tuż po
upadku Januka. Nawiedza także wschodnie
Podole – sławny Bar i bliską mi Winnicę, gdzie portretuje kresowych Polaków. Nie omieszkał zajrzeć też
na „winną Ukrainę”, nie palącą się do walki, grawitującą raczej ku dorzeczu
Dunaju niż w stronę Dniepru Na trasie
podróży jest m.in. zakarpacki Użhorod (
<3 ), „austro-węgierskie” Czerniowce
i pogórza Bukowiny. Bardzo ciekawy jest też opis jesiennych wyborów do
parlamentu, widzianych z prowincjonalnych, naddnieprzańskich Czerkas. Autor
odwiedza też oczywiście Donbas. Pierwszy raz wiosną, gdy penetruje
„kontrrewolucyjny” Donieck pogrążony w „hybrydowej wojnie” zanim przerodziła
się w jatkę nie znaną Wschodniej Europie od czasów Sarajewa i Groznego. Później
jesienią jedzie wraz z konwojem pomocy
fundacji „Pokolenie” i Związku Strzeleckiego
na front Łuhański.
Na bezpośrednim zapleczu frontu odwiedza m.in. bazy batalionów „Lwów”, „Kijów
– 1” i sławnego „Ajdaru”. Dodatkowym smaczkiem jest opowieść o arcyniepoprawnym
malarzu Serhiju Koladzie.
Generalnie polecam gorąco
Kwartalnik „Fronda Lux” nr 72 „A więc
wojna !”
Wiem, wiem czytacie portal „Fronda” :D Nic z
tych rzeczy, których się spodziewacie :D Autorzy piszący w kwartalniku nie
chodzą do gimnazjum i po polskiemu piszą całkiem sprawnie.
Może cię czytelniku zdziwić, że w dziale z
książkami recenzuję czasopismo, jednak
ze względu na to, że kwartalniki to praktycznie coś bardzo książce bliskiego, zakwalifikowałem 72 wydanie „Frondy” do kategorii „książki”.
W kwartalniku m.in. ciekawy tekst Mariusza Pilisa o antymoskiewskim
oporze w dawnym imperium na przykładzie Gruzji, Czeczenii i Tadżykistanu. Tekst
ciekawy, choć kontrowersyjny bo czeczeński ruch oporu wyrodził się w kolejną
dżyhadystyczną rebelię, pod czarnym
sztandarem, a wielu partyzantów dowodzi teraz wojownikami tzw. Państwa Islamskiego.
Inni bojownicy przeszli na stronę Kadyrowa i tworzą teraz nową „dziką dywizję” na służbie
Chanatu Moskiewskiego. Honor Górali ratują „kaukaskie” bataliony ochotnicze w
Donbasie ze sławnym, poległym pod Debalcewem, generałem Munajewem. Tak samo w Tadżykistanie
wojna domowa nie była tak „czysta” jak częściowo sugeruje, jak się zdaje autor.
Kolejny
tekst to „Bóg na Majdanie” mojego ulubionego Żyda ;) Ciekawe choć jak to z
młodym Wildsteinem bywa miejscami trochę drażni. Chyba jednak wolę pióro Muchy
choć jest za Cracovią ;)
Warte uwagi są także relacje Franciszka Rapackiego z rewolucyjnej Ukrainy –
zarówno Kijowa, ale też lewobrzeżnego Charkowa i Zaporoża – zsowietyzowanej
stolicy Kozaków Zaporoskich. „Jak pachnie Majdan” – polecam.
Małżeństwo Łęskich kreśli fascynujący obraz specyficznej religijności
Ukraińców, gdzie krzyżowało się zawsze słowiańskie ( a także nordyckie czy
turańskie ) pogaństwo z chrześcijaństwem wschodnim i zachodnim. Po czasach
sowieckich zostało też wiele, jako, że bolszewizm był parareligią, a na
dokładkę nachodzi na to współczesna „religia konsumpcji”.
Marta Jeżewska dowala feministkom, w tekście „Kobieta na wojnie”.
Ciekawe, choć nie do końca się z nim zgodzić mogę.
Oczywista prawdą jest, że większość kobiet w historii spełniało się w wojennych
czasach jako te, które „kochają i czekają”. Mamy jednak całe mnóstwo przykładów
wojowniczek i rycerzy bez jaj fizycznych, ale lwem w sercu. Kobiety co prawda
mają parę mankamentów utrudniających wojowanie jak na ten przykład miesiączka,
ale w fanatyzmie i niezbędnej w wojaczce wściekłości bojowej trudno im dorównać
:p
Godne lektury są też artykuły
Bartosza Andrejuka „Uzależnienie od Ukrainy” i Tomasza Herbicha „Anarchomoderna – Aleksander Dugin i
rozliczenie z rosyjską modernizacją”. Chociaż ten ostatni trzeba przeczytać z
dwa razy bo za lekki to on nie jest ;)
W numerze pojawia się również wspominany wyżej
Wojciech Mucha w reportażu z Winnicy pt. „Wot, Poljak patriota”.
Generalnie polecam lekturę, nawet jeśli
niekoniecznie zgadzamy się z frondową wizją świata ;)
Ciong Dalszy Nastompi …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz