Półwysep Kornwalijski okiem sezonowego workera, albo na szołgrandzie i w caravanie
Oto namiot framowy tzw. 9-tka. Na konstrukcji dachu tzw. bakrołp czyli linia pomagającą miotaczowi lin wciągnąć je z powrotem by dokonać kolejnego celnego rzutu. Tutaj miotaczem był niezawodny brygadzier Piter London.
Siła i finezja - kwintesencja tenterstwa.
Drogi szołgrandu festiwalu muzycznnego w Glastonbury. Samo Glaston i festiwal zasługuje na osobną notkę.
Widelco-podnosnik, albo widlako-traktur. Glaston to festwalfild z epickim rozmachem - u szczytu pracy nad imprezą, jeżdżą tutaj setki widelco-podnośników.
Namiot klasyczny typ 210 X 40 stóp czyli inaczej 10 polsowiec.
Zachodni Devon. Na horyzoncie góry Dartmoor. Pod tą kopulastą górą jest bardzo miły szołgrandzik w wiosce South Zeal. A ten szpiczasty to Połonina Okehamptońska, albo inaczej High Willhays. Nie jest zbyt wysoka - 621 m. Góruje jednak nad Okehampton położonym zaledwie ok. 50 m.n.p.m. W Okehampton jest jeden z większych agroszołów jakie obsługujemy. Lubi tam też padać. Dlatego między innymi ma tam siedzibę o ile mi wiadomo królewscy marines. Po tych masywach można wróżyć pogodę - gdy ich czubek zakrywają czarne chmury i gęste mgły znaczy będzie padać. nauczył mnie tego rok temu Kontiki i dziś znów się sprawdziło.
Robota, robota.
Nowy Rzepnik - piggary. Na pigarach się pali cygary, robi pranie i składuje floty i kłody do kotłowni Edka.
Morze z pigarów
Owce. Chyba Edka.
Ostatnie zadanie przed offem.
I zjazd ku wieczorowi zasłużonego odpoczynku przy paru cajderkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz